Dochodowe Studio Graficzne

Na czym polega dywersyfikacja dochodu grafika komputerowego? Rozmowa z Weroniką Wolską – podcast #2.03

Karla i Ania | SHABLON Season 2 Episode 3

Wyślij do nas wiadomość, zadaj pytanie

Jak wyjść poza pracę 1:1 z klientami i stworzyć nowe źródło przychodu jako grafik? W tym odcinku rozmawiamy z Weroniką Wolską - graficzką, edukatorką i twórczynią kursów online, która skutecznie przeszła drogę od klasycznego freelancingu do budowania własnej oferty edukacyjnej.

Dowiesz się, jak rozpocząć dzielenie się wiedzą, stworzyć swój pierwszy kurs online i zbudować stabilne, dodatkowe źródło dochodu. Weronika dzieli się praktycznymi wskazówkami dotyczącymi tworzenia produktów cyfrowych, opowiada o wyzwaniach przy produkcji kursu i zdradza, jak łączyć pracę projektową z działalnością edukacyjną. Niezależnie od tego, czy dopiero myślisz o dywersyfikacji przychodów, czy szukasz inspiracji do rozwinięcia swojej oferty - ten odcinek pokaże Ci, jak wykorzystać swoje graficzne umiejętności w zupełnie nowy sposób.

W tym odcinku wspominamy:

  • Tutor LMS - wtyczka WordPress do tworzenia i zarządzania platformą e-learningową,
  • Publigo (dawniej WP Idea), czyli polska platforma online do tworzenia i sprzedaży kursów, ebooków, konsultacji online i innych produktów cyfrowych,
  • Akademia Projektowania - kurs projektowania graficznego stworzony przez Weronikę Wolską.

Tu znajdziesz Weronikę Wolską: strona www, YouTube, Facebook, Instagram, Linkedin.

Dywersyfikacja dochodu grafika w praktyce: jak wyjść poza pracę 1:1 z klientami?

K | A: Jak wyjść poza pracę jeden na jeden z klientami? Od czego zacząć, jeśli myślisz o dzieleniu się swoją wiedzą? Czy edukacja może stać się nowym źródłem przychodu? Posłuchaj rozmowy z Weroniką Wolską – graficzką, edukatorką i twórczynią kursów online – która przeszła drogę od pracy indywidualnej z klientami do budowania własnej oferty edukacyjnej. Weroniko, bardzo się cieszymy, że jesteś z nami w tym odcinku. Witamy cię serdecznie!

W: Witam również. 

K | A: Weronika pokazuje, że praca w branży kreatywnej może mieć wiele twarzy. Choć zaczynała od klasycznych współprac jeden na jeden z klientami, dziś – oprócz projektowania – z powodzeniem dzieli się wiedzą z innymi grafikami. Porozmawiamy o tym, jak wyglądała jej droga do stworzenia pierwszego kursu: czy łatwo było uwierzyć w siebie w roli edukatorki i co daje taka forma pracy. Mamy nadzieję, że ten odcinek zainspiruje was do spojrzenia na swoje graficzne umiejętności z nieco szerszej perspektywy i zobaczenia, jak można je wykorzystać także poza klasycznym freelancingiem. Bo to właśnie jest wyłamanie się z pewnego schematu.

Droga Weroniki od edukacji stacjonarnej do kursów online

Weroniko, ty to zrobiłaś – oprócz współprac i pracy projektowej poszłaś w zupełnie nową stronę. Ale chciałybyśmy zacząć od samych początków. Jak to wyglądało u ciebie na starcie, kiedy pracowałaś tylko jeden na jeden? Domyślamy się, że była to wtedy twoja główna forma zarobkowania w branży graficznej.

W: Na początek jeszcze raz bardzo wam dziękuję za zaproszenie. Jest mi bardzo miło. Wracając do pytania – musiałabym się cofnąć o jakieś 10 lat, a właściwie już ponad 10, kiedy zaczęłam studia licencjackie z grafiki. Już w pierwszych miesiącach studiowania pojawiły się pierwsze projekty typowo freelancerskie. To były mniejsze i większe realizacje – czasem po znajomości, czasem zupełnie bez znajomości. Wiadomo, bywało różnie, jak to na studiach. Kwoty też nie były gigantyczne – często oscylowały w granicach 50–100 zł za projekt. Więc to naprawdę nie było dużo, ale na kieszeń studentki jak najbardziej był to fajny zastrzyk gotówki. Natomiast już właściwie na drugim roku studiów zaczęłam prowadzić zajęcia prywatne jeden na jeden.

K | A: To szybciutko.

W: Tak, szybko zaczęłam prowadzić te zajęcia jeden na jeden z grafiki, z projektowania, a wtedy jeszcze również z rysunku, bo bardzo dużo rysowałam swego czasu. Jestem też po liceum plastycznym, gdzie rysunek i malarstwo były bardzo dużymi przedmiotami i mieliśmy z tego naprawdę sporo godzin. Więc te umiejętności były u mnie już wtedy bardzo rozwinięte i bez problemu sobie w tej kwestii radziłam. Oprócz tego już na drugim roku studiów zaczęłam prowadzić prywatne zajęcia również w szkole prywatnej w Szczecinie. Już na tym etapie moja działalność edukacyjna funkcjonowała tylko w sferze offline – online zupełnie jeszcze wtedy nie działałam. Zaczęłam prowadzić swój profil na Instagramie właściwie jakoś na drugim roku studiów licencjackich i wrzucałam tam projekty od czasu do czasu. To nie była regularna aktywność, raczej działałam spontanicznie – była sesja, były projekty i wrzucałam je po prostu na Instagram. Przy okazji zdobywałam też wtedy zlecenia z Instagrama. Chociaż nie pokazywałam się tam i nie wrzucałam swojej twarzy, ponieważ trochę się wstydziłam – miałam takie wewnętrzne opory. Natomiast właśnie tak wyglądały te początki.

K | A: Dziesięć lat temu to faktycznie Instagram był zupełnie innym Instagramem. Nawet bez pokazywania twarzy można było sensownie działać. Obie działamy w biznesach online, więc wiemy, że dziś to wygląda trochę inaczej. Ale musimy tutaj powiedzieć wielkie wow, że już właśnie na drugim roku studiów weszłaś w rolę edukatorki. Chociaż teraz, jak o tym mówimy, to przypominamy sobie, że jak my byłyśmy na studiach – co prawda językowych – to też udzielałyśmy korków. To było zupełnie normalne. Wszyscy tak pracowaliśmy na studiach, żeby sobie dorobić.

Ale tak jak fajnie opowiedziałaś, Weronika – miałaś też te umiejętności rysunku, które wyniosłaś z liceum plastycznego, gdzie faktycznie rysuje się na co dzień i to jest po prostu norma. I na tym to sobie zbudowałaś – zaczęłaś tę umiejętność wykorzystywać w bardzo prosty, intuicyjny sposób. Pewnie dlatego dzisiaj, jak podejrzewamy, z taką lekkością prowadzisz zajęcia dla studentów. Bo w sumie robisz to już tyle czasu. Masz mega wprawę, nie masz już tej bariery do pokonania. Rozwinęłaś swoją grupę, jesteś teraz w zupełnie innym miejscu, jesteś dalej. Można śmiało powiedzieć, że uczysz już ponad dziesięć lat. A to jest już naprawdę spore doświadczenie.

W: Tak, to już jest spore doświadczenie, natomiast muszę podkreślić, że bywały też przerwy. Miałam czasem roczną przerwę w prowadzeniu zajęć prywatnych, bo wtedy działałam głównie w sferze offline, więc nie miałam takich możliwości jak teraz, że prowadzę szkolenia online. Ale to było dla mnie bardzo fajne wyzwanie i jednocześnie zdobycie nowych umiejętności, które procentują właściwie do dziś. Muszę też jeszcze wspomnieć, że do tych zajęć prywatnych namówiła mnie moja współlokatorka – którą serdecznie pozdrawiam – bo to właśnie ona wtedy udzielała korepetycji z angielskiego i powiedziała do mnie: Słuchaj, studiujesz, umiesz rysować, robisz grafiki. Dlaczego ty też nie zaczniesz udzielać korepetycji? Zastanowiłam się chwilę i stwierdziłam: Oczywiście! I tak właśnie nawiązałam pierwsze współprace jeden na jeden. Później odezwała się do mnie również szkoła prywatna w Szczecinie, gdzie wtedy mieszkałam.

K | A: Czy ciężko było ci wejść w tę rolę edukatorki na samym początku? Bo nie oszukujmy się – ta różnica wieku między uczniem a nauczycielką nie była wtedy zbyt duża. Czy to przyszło ci intuicyjnie i swobodnie, czy jednak miałaś trochę stresu?

W: Mogę powiedzieć, że od początku było to dla mnie bardzo intuicyjne i swobodne, bo uwielbiam dzielić się wiedzą i edukować innych. To przychodzi mi zupełnie naturalnie. Nie miałam żadnych oporów, jeśli chodzi o prowadzenie zajęć. Czasem rzeczywiście pojawiały się pewne bariery, jeśli chodzi o wiek kursantów. Zdarzało się, że były to osoby ode mnie dużo starsze – 40+, 50+. Natomiast nigdy nie poczułam jakiegoś rodzaju krytyki czy niezrozumienia ze względu na wiek. Teraz też prowadzę zajęcia stacjonarne w szkole i mam studentów nawet 50+, a wiadomo, że to już zupełnie inna grupa docelowa. Ale jak najbardziej wszystko da się ogarnąć.

K | A: Pewnie, zwłaszcza jak ma się taki naturalny talent do uczenia. Tak jak powiedziałaś, to naprawdę bardzo pomaga. Nie musisz się wtedy zastanawiać nad niektórymi formułami, zadaniami czy ćwiczeniami, bo to wypływa z ciebie i wiesz, co najlepiej zaproponować. To naprawdę cenna umiejętność.

A powiedz, jak na co dzień wygląda twoja praca? Jak dzielisz czas między projekty, które tworzysz dla klientów, a tę część edukacyjną?

W: Powiem szczerze, że na przestrzeni ostatnich dwóch lat dużo się zmieniło. Pod koniec 2019 roku zaczęłam działać stricte pod swoją marką i zaczęłam świadomie udzielać się edukacyjnie również w internecie. Od tamtego czasu, w ciągu dwóch lat, moje priorytety się zmieniły, ponieważ wydałam swój pierwszy kurs projektowania graficznego. Do tego doszło sporo nowych zajęć do mojego harmonogramu. Obecnie nie jestem w stanie przyjmować aż tak wielu projektów indywidualnych dla klientów, jak to było przed wydaniem szkolenia. Teraz prowadzę dużo spotkań jeden na jeden z kursantami, w ramach pakietu zaawansowanego, a także sesje mentoringowe, audyty, projekty czy egzaminy praktyczne. Konsekwencją tego wszystkiego jest to, że musiałam ograniczyć liczbę projektów indywidualnych na rzecz pracy z kursantami, co wymaga ode mnie większej dyspozycyjności czasowej. Równocześnie rozwijam swoją platformę edukacyjną, a także planuję przenieść to wszystko na zupełnie nową witrynę.

K | A: Czyli są duże plany. A nie da się pogodzić absolutnie wszystkiego. Z pewnych rzeczy trzeba zrezygnować, nawet jeśli bardzo się je lubi robić, ale wybierasz to, co w danym momencie rozwija ciebie, ale też większą grupę osób. Bo kiedy pracujesz z kursantami w grupach, twój wpływ jest zdecydowanie większy i pewnie daje ci to również większą satysfakcję, prawda?

W: Tak, coś w tym jest. Kiedy widzę rozwój moich kursantów – gdzie na początku były to takie powolne, delikatne kroczki, a projekty jeszcze nie były zbyt profesjonalne, a na sam koniec szkolenia pojawiają się już dopracowane, świetne realizacje – to jest dla mnie ogromna radość i duma. Ten progres, który widzę na różnych szkoleniach, jest czymś, czego naprawdę nie da się niczym zastąpić. Oczywiście praca z klientami jeden na jeden to też ogromna satysfakcja i doświadczenie, które można później przekładać na kolejne realizacje. Natomiast, tak jak rozmawiałyśmy, trzeba było coś ograniczyć, żeby móc skupić się na czymś innym. I od jakichś dwóch lat w dużej mierze ograniczyłam liczbę projektów indywidualnych na rzecz rozwijania szkoleń, tych już istniejących i tych, które planuję w przyszłości.

Kursy online jako forma dywersyfikacji dochodu grafika

K | A: Do nowych szkoleń, które planujesz w przyszłości, jeszcze za chwilę przejdziemy. Teraz opowiedz trochę o kursie, który już istnieje i który – jak już zdradziłaś – planujesz przenieść na nową platformę.

W: Tak, to jest kurs projektowania graficznego od podstaw – czyli od zupełnych podstaw do poziomu średnio zaawansowanego, ewentualnie lekko zaawansowanego, w zależności od doświadczenia kursanta. Plan na ten kurs pojawił się u mnie już około pięciu lat temu, kiedy zaczynałam swoją ścieżkę edukacyjną w sieci. Natomiast wtedy jeszcze pracowałam w agencji reklamowej, więc mój czas był mocno ograniczony i mogłam sobie pozwolić co najwyżej na regularne działanie w sieci czy pisanie newslettera. Dopiero po odejściu z etatu i założeniu własnej firmy mogłam naprawdę skupić się na swoich projektach. W ten sposób zaczęłam działać nad tym szkoleniem. Przez wiele miesięcy, a nawet lat, dostawałam pytania: Czy będzie taki kurs? Czy planuję takie szkolenie?, więc w końcu pomyślałam: Nie ma co czekać, trzeba działać. Ale tutaj też warto wspomnieć, że kiedy przechodzimy całkowicie na swoje, pojawiają się nowe problemy, jak na przykład organizacja czasu i planowanie harmonogramu zadań. Często te projekty lubią się rozciągać w czasie. Tak więc po odejściu z etatu miałam plan, aby zacząć działać właśnie nad tym szkoleniem, które ostatecznie wydałam rok później.

K | A: Pamiętamy, że naprawdę dobrze podeszłaś do tematu już na etapie zapowiedzi kursu. Przygotowałaś porządną ankietę, żeby zbadać potrzeby. Miałaś już ten impuls z rynku, że taki produkt jest potrzebny, ale zostało jeszcze mnóstwo detali do dopracowania. Osoby, które nie uczą, mogą sobie nie zdawać sprawy, jak wiele decyzji trzeba podjąć przy tworzeniu takiego kursu. Żeby to nie był kurs przeładowany, tylko dobrze dopasowany do kursantów i ich sytuacji, trzeba naprawdę wszystko przemyśleć. Więc nie dziwimy się, że zajęło ci to rok. My na pewno nie biczowałybyśmy się z tego powodu! Dopóki się tego nie zrobi samemu, trudno sobie wyobrazić, jak bardzo to jest czasochłonne. Ale teraz, kiedy masz już ten pierwszy kurs za sobą, to przy kolejnych będziesz wiedziała, czego się możesz spodziewać i weźmiesz pod uwagę na przykład margines czasowy. Kiedy robimy coś po raz pierwszy, to nawet jeśli mamy ogólne wyobrażenie, jak to może wyglądać, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, jak wiele małych decyzji po drodze trzeba będzie podjąć.

A powiedz, co cię najbardziej zaskoczyło przy tworzeniu tego kursu?

W: Ilość rzeczy do wykonania przed wypuszczeniem całego szkolenia. Wyszło tyle kwestii do ogarnięcia jeszcze zanim w ogóle rozpoczęły się zapisy. To wszystko trwało u mnie kilka dobrych miesięcy. Najpierw była ankieta, która pozwoliła mi wybadać rynek i zapotrzebowanie. Potem stworzenie agendy. Kolejny krok to napisanie tekstu na stronę zapisu na kurs i to, wbrew pozorom, też zajęło dużo czasu. Następnie uruchomienie samych zapisów i przygotowanie platformy kursowej. Tę część akurat oddelegowałam, ale i tak trzeba było wszystko sprawdzić, podłączyć płatności i ogarnąć dodatkowe kwestie, które naprawdę wymagały sporo czasu. I to jest jedna sprawa. Druga to samo nagranie kursu. U mnie trwało to kilka miesięcy. A mimo to, już po wypuszczeniu szkolenia i otwarciu zapisów, zdałam sobie sprawę, że dałam sobie za mało czasu na nagrywanie i montaż. Nawet jeśli część rzeczy delegowałam, to i tak ten przedział czasowy był za krótki. Ale wiadomo, że uczymy się na błędach. Dzięki temu kolejne projekty na pewno wyjdą jeszcze lepiej.

K | A: Dokładnie. Kto nic nie robi, ten niczego się nie nauczy. Nauka w praktyce to najlepsza forma działania, co zresztą zalecasz też swoim kursantom w kursie.

W: Tak jest. Nie tylko w samej grafice, ale też w działaniu jako osoba przedsiębiorcza, we własnej firmie. Bez praktyki niczego nie osiągniemy.

K | A: Czy opowiesz nam trochę więcej o drugim kursie?

W: W pierwszym szkoleniu, które, jak wspomniałam, zawiera materiały do nauki grafiki od podstaw do średnio zaawansowanego poziomu, skupiamy się głównie na grafice bitmapowej. Działamy w programie Adobe Photoshop, a także w darmowej alternatywie, by każdy mógł działać bez ponoszenia dodatkowych kosztów, jeśli nie ma możliwości zakupu pakietu Adobe. W tym szkoleniu uczymy się grafiki od podstaw. Mamy teorię, zasady projektowania oraz praktyczne ćwiczenia. Natomiast zabrakło w nim projektowania typowo w wektorach. Gdybym dodała tę część, kurs stałby się ogromnym zbiorem materiałów, który mógłby być trudny do przejścia dla jednej osoby. Ukończyłam wiele szkoleń, z których część była naprawdę naładowana masą materiałów, co sprawiało, że trudno było je ukończyć. 

Odpowiadając na liczne pytania swoich kursantów, jak i osób z zewnątrz, dostrzegłam duże zapotrzebowanie na kurs projektowania w wektorach – czyli projektowanie logo oraz innych kreacji graficznych w programie Adobe Illustrator, a także w darmowej alternatywie. W drugim kursie będziemy uczyć się grafiki opartej na krzywych, czyli projektowania logo i innych graficznych kreacji. Kurs będzie jeszcze bardziej praktyczny niż obecny, ponieważ podstawy, teoria i zasady mamy już za sobą. To będzie coś innego, rozwinięcie pierwszego kursu dla osób, które będą chciały nauczyć się więcej, poczuć ten smaczek na coś bardziej zaawansowanego i działać jeszcze bardziej profesjonalnie w tej dziedzinie.

K | A: To brzmi jak bardzo logiczny plan z punktu widzenia przedsiębiorczyni. Są to kursy, które się uzupełniają, a nowy kurs jest głównie przeznaczony dla osób, które ukończyły pierwszy kurs, prawda?

W: Tak. Jest głównie dla osób, które ukończyły pierwszy kurs, ale wielokrotnie dostaję zapytania o kurs projektowania w wektorach, w tym projektowanie logo, także od osób spoza kursu. Spora część z nich zna już podstawy grafiki i nie potrzebuje pierwszego szkolenia, ale jeśli pojawiłoby się coś więcej, jak np. Adobe Illustrator, to chętnie by dołączyli. Dlatego mam osoby z zewnątrz, które chciałyby uczestniczyć w tym szkoleniu. Planuję uruchomić pierwsze zapisy w pierwszej połowie roku, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, ale na razie wszystko jest jeszcze w toku.

K | A: Do tego jeszcze zapas 20%, więc pół roku plus miesiąc trzeba sobie założyć. Trzymamy kciuki i będziemy kibicować. Podziwiamy cię za to, że jeden kurs już jest na platformie, tworzysz nowy, a jednocześnie działasz z klientami i kursantami, prowadzisz spotkania i egzaminy praktyczne. To naprawdę masa różnych zadań. Do tego jesteś bardzo aktywna na Instagramie, który, jak się wydaje, jest twoim głównym kanałem dotarcia do odbiorców.

Jak się czujesz teraz z prowadzeniem konta? Czy nadal masz taki entuzjazm, jak kilka lat temu, czy może czujesz już zmęczenie obecnością na tym kanale?

W: Jeśli chodzi o social media, to zawsze miałam z tym love-hate relationship, ponieważ wiadomo, czasem idzie lepiej, czasem gorzej, a wszystko tak naprawdę nie zależy od nas. To, jak działa algorytm, jak Instagram ustawi nasze posty – to już nie jest nasza wina. Tak jak wspomniałam, Instagrama założyłam na drugim roku studiów, traktując go głównie jako formę portfolio. Nie wiedziałam wtedy, że można na tym zarabiać, że to może być świetna inwestycja. Dopiero po dwóch, trzech latach zaczęłam orientować się, że faktycznie można tam podziałać i zdobywać klientów. Dlatego już kończąc studia magisterskie, zdecydowałam się zacząć działać tak poważnie. W tym momencie mogę powiedzieć, że działam na Instagramie, ponieważ to jest część mojej pracy. Bez niego ani rusz, bo przez ten kanał i inne social media kontaktuję się z moimi klientami, kursantami, odbiorcami. Bez tego nie miałabym takiego dostępu do kontaktów i doświadczeń – nie tylko biznesowych, ale i networkingowych. Zawdzięczam social mediom wiele znajomości. Gdyby nie to, pewnie nigdy byśmy się nie poznały i nie siedziałybyśmy teraz tutaj, więc to też jest cudowne.

K | A: To prawda. Fajnie, że wspomniałaś o tym, że to świadoma decyzja, która jest częścią twojej pracy. Nie uchylasz się i nie mówisz: Dobra, dzisiaj mi się nie chce, ale z pełną świadomością i zaangażowaniem podejmujesz decyzję: Tak, poświęcam temu czas i energię. Zwraca się to w bardzo konkretny sposób, a bez tego trudno byłoby działać na takim poziomie i z takim rozmachem, jak ty to robisz. Dlatego warto podkreślić, że to musi być wewnętrzna decyzja, niezależna od algorytmów czy zmian, które zachodzą. Po prostu działamy.

W: Bez tego ani rusz. Ja podjęłam tę decyzję ponad 5 lat temu, że po prostu działam i koniec. Dla mnie to stało się jak mycie zębów – nie ma tygodnia, w którym nie wrzucę posta. Oczywiście wyjątkiem są urlopy czy różne sytuacje życiowe, zdrowotne i inne, bo wiadomo, różnie w życiu bywa. Niemniej jednak, od tamtego momentu ustaliłam sobie schemat, że nie ma tygodnia, w którym nie wrzucę posta. To dla mnie główny kanał, którym utrzymuję kontakt z klientami i odbiorcami. Oczywiście mam też newsletter, który stanowi kolejną odnogę moich działań, ale wiadomo, że osoby zapisujące się na newsletter najczęściej pochodzą właśnie z mediów społecznościowych. To jest taki połączony organizm – mamy kilka odnóg, które współpracują i fajnie budują społeczność. Nie ma jednak co się przejmować algorytmami i zasięgami, bo działam na tych mediach organicznie i profesjonalnie od około pięciu lat. Jak na ten czas, to wyniki, jeśli chodzi o liczbę odbiorców czy zasięgi, nie są zatrważające. Poświęcam naprawdę dużo czasu na produkcję rolek, postów edukacyjnych i nieedukacyjnych, a wyniki czasami są naprawdę nieadekwatne do włożonego wysiłku. Ale tak jak wspomniałam, to część mojej pracy, muszę to wykonać i nie ma zmiłuj.

K | A: Niestety, tak właśnie jest z mediami społecznościowymi. Pewnie dlatego tak wielu twórców boryka się z poczuciem, że wkładają w to tyle pracy, a nie widzą oczekiwanych efektów. Szukamy jednej recepty na to, jak poprawić wyniki i sprawić, żeby przewidywalność była większa. To jest coś, co ciąży wielu osobom i spędza sen z powiek.

W: Niestety nie ma jednej recepty. Jeśli coś zacznie się udawać i pojawiają się dobre wyniki, to po jakimś czasie, na przykład po miesiącu czy dwóch, sytuacja znowu się zmienia. To jest syzyfowa praca bez końca. Ciągle toczymy tę kulę, a i tak pojawiają się nowe przeciwności losu. Algorytmy się zmieniają, wyniki są różne. Raz się uda, raz się nie uda. Na dziesięć rolek jedna się uda, a reszta nie.

K | A: Czy masz takie momenty, kiedy ręce ci opadają i myślisz, że nie dasz rady, odkładasz na chwilę wszystko, bo czujesz, że nie wytrzymasz? A może idziesz dalej, mimo że ta kula, którą toczysz, czasem cię przygniata?

W: Idę dalej, tak mi się wydaje. Natomiast mam oczywiście momenty zniecierpliwienia i poczucie niedocenienia tych mniejszych twórców, którzy naprawdę się wysilają i tworzą świetny content. Mówię tu nie tylko o swoich kursantach, ale także o innych kontach, które śledzę, jak na przykład wasze, a których zasięgi są marne. Z kolei jest dużo profili, które wrzucają „shity” i zdobywają ogromną popularność. To wszystko wydaje się niesprawiedliwe, ale nikt nie mówił, że będzie sprawiedliwie i po równo. Trzeba się z tym pogodzić i działać dalej.

K | A: Cieszymy się, że to wybrzmiało, bo słuchają nas także osoby, które zastanawiają się nad rozpoczęciem działalności w mediach społecznościowych albo już miały za sobą chwile zniechęcenia. Fajnie, że na twoim przykładzie widać, że mogą być górki i dołki, ale liczy się ta decyzja, ciągłość i konsekwencja. Nawet jeśli coś nie pójdzie, nie zrażajmy się – działajmy. To, co również pomaga w prowadzeniu konta, to świadomość, że za tymi liczbami stoją konkretni ludzie. To nie są bezimienne rzesze, tylko grupa osób, które naprawdę z tobą rozmawiają.

W: Tak, zdecydowanie. Plusem działania na różnych mediach społecznościowych jest właśnie kontakt z odbiorcami. To są realni ludzie, którzy są po drugiej stronie ekranu swojego smartfona i których możemy później poznać w świecie offline. Właśnie w ten sposób poznałam wiele osób na swoich szkoleniach stacjonarnych czy konferencjach. Część osób znała mnie tylko po głosie i wtedy patrzyli na mnie i mówili: O, to ty! To cudowne, że mimo wszystko ci ludzie coś kojarzą, pamiętają i śledzą, nawet jeśli ich zaangażowanie nie zawsze jest adekwatne do naszych materiałów. Mimo wszystko wiemy, że ci odbiorcy tam są, widzą nas. Czasami tylko z uwagi na algorytmy i zasięgi, sytuacja wygląda inaczej.

K | A: Chciałybyśmy jeszcze cofnąć się do tematu kursu online. Kiedy chciałaś go stworzyć, czy twoim głównym celem był rozwój, czy bardziej myślałaś o kursie jako o sposobie na stabilizację przychodów, a może chodziło o jedno i drugie?

W: Myślę, że jedno i drugie. Po pierwsze, chciałam nagrać takie szkolenie, ponieważ już od czasów studiów, kiedy prowadziłam zajęcia, zarówno w szkole prywatnej, jak i indywidualnie, otrzymywałam wiele pytań. Pomysł na kurs siedział ze mną od kilku dobrych lat, ale nigdy nie było idealnego momentu. Były studia, później praca na pełen etat w agencji, więc trudno było znaleźć czas na nagranie tak rozbudowanego szkolenia. Druga kwestia to oczywiście dywersyfikacja dochodu. Działając w branży usługowej, musimy zdawać sobie sprawę, że nasz dochód nie przyjdzie, gdy pójdziemy na L4, czy gdy coś się stanie i nie będziemy mogły dokończyć projektu. Często też wy dziewczyny publikujecie różne posty na ten temat, że warto zadbać o dywersyfikację dochodu. Nie skupiajmy się tylko na naszych usługach, ale również warto wdrożyć dodatkowe, nawet drobne rzeczy, które pozwolą nam to wszystko złożyć w całość i zabezpieczyć nas na przyszłość. Nigdy nie wiemy, co przeniesie jutro, czy coś się stanie i nie będziemy zdolne do pracy. Dlatego bardzo ważna jest dywersyfikacja i zaplanowanie dodatkowych działań, które mogą nam przynieść dodatkowe dochody. 

K | A: Czy miałaś jakieś wskazówki, jak znaleźć pomysł na wykorzystanie swoich umiejętności graficznych w sposób inny niż tylko projektowanie jeden na jeden? Gdzie tej dywersyfikacji szukać?

W: Moim zdaniem warto słuchać swojej intuicji. Powiem szczerze, że to jest dla mnie chyba najlepszy przyjaciel. Zawsze podpowiada mi, że ten projekt jest fajny, a ten nie do końca. Tu czuję, że coś jest nie tak, a tu, że będzie super. Często ta intuicja, wbrew pozorom, bardzo mi pomagała przy takich typowo życiowych decyzjach. Przykład: pracowałam na etacie, miałam stabilną pracę, ale czułam, że to nie jest dla mnie. Intuicja właściwie od pierwszego dnia zaczęła mi podpowiadać: To nie dla ciebie. Od razu wiedziałam, że prędzej czy później się zwolnię. Tylko że nie rzuciłam się od razu na głęboką wodę. Zaczęłam działać krok po kroku, zabezpieczać się. 

Intuicja jest często niezawodna. Warto słuchać tego głosu z serca. Jeśli coś nas nie pociąga, to nie ma sensu iść tą drogą. Na przykład: projektujemy na co dzień ilustracje, ale wiemy, że gdybyśmy wypuścili pakiet ikon, to mógłby to być fajny, pasywny dochód. Można je wrzucić na strony stockowe, na Etsy czy inne portale. Ale jeśli nie czujemy się dobrze w projektowaniu ikon czy logo, to ani nie będziemy się cieszyć z procesu tworzenia, ani z ich sprzedaży i promocji. Dlatego warto wybierać takie drogi i ścieżki, które nas po prostu radują. Nie ma sensu robić czegoś na siłę, jeśli nie czujemy w tym pasji, radości i satysfakcji, szczególnie w kontekście pracy w danym zawodzie. To bardzo ważne, żeby nie zapędzić się w kozi róg. Trzeba zdefiniować, co nas najbardziej satysfakcjonuje w pracy graficznej – szczególnie w kontekście usług – i zastanowić się, jak możemy to przełożyć na jakiś projekt, który da się skalować. To mogą być tekstury, ikony, presety do zdjęć, paczki zdjęć do wykorzystania komercyjnego. Jest tego naprawdę dużo.

K | A: W Twoim przypadku talent do nauczania tak naturalnie wszedł i nakierował cię w stronę edukowania, tworzenia kursów online. Ale fajnie, że pokazałaś, że to nie jest jedyna droga do dywersyfikacji. My też poszłyśmy tą ścieżką, też spełniamy się w roli edukatorek – nie uczymy projektowania, tylko bardziej biznesowego podejścia, ale jednak nadal działamy w edukacji. To jednak nie musi być jedyny kierunek. Można swoje talenty wykorzystywać na różne sposoby.

Promowanie produktów edukacyjnych i dbanie o relację z klientem

Zwróciłybyśmy szczególną uwagę na to, co powiedziałaś, że trzeba mieć też frajdę z promowania. Bo możemy mieć świetny produkt, ale to, że on powstanie, nie oznacza jeszcze sukcesu. Trzeba mieć w sobie ten zapał do dzielenia się swoją twórczością, do promowania jej. Zresztą, to dotyczy dziś też pracy jeden na jeden. Autopromocja stała się integralnym elementem działania na swoim. To nie jest już tylko tak, że tworzymy projekt dla klienta, wysyłamy pliki końcowe i zamykamy temat. Dziś prosimy o rekomendacje, publikujemy je. Tworzymy projekty do portfolio, opisujemy je, mówimy o nich. Robimy case studies, wrzucamy je w social media. Czasem zapraszamy klienta do wywiadu, na live’a i tak dalej. A kiedy tworzymy własne produkty, to bardzo często skupiamy się przede wszystkim na samej produkcji. Bo ktoś już to zamówił, ustaliłyśmy deadline i skupiamy się na tym, żeby się z niego wywiązać. I to jest nasz pierwszy fokus. A zapominamy, że produkcja – czy to złożenie filmów, narysowanie ikon, czy stworzenie paczki do sprzedaży – to dopiero pierwszy krok. Kolejne kroki to mówienie o tym, reklamowanie.

Odkładając na chwilę na bok produkowanie kolejnego kursu i zostając przy tym, który już istnieje – w jaki sposób dbasz o jego utrzymywanie? Czy to jest tak, że jak już go wyprodukujemy, to jest super, otrzepujemy rączki i możemy być zadowolone, czy jednak to jest mylne podejście? I jeszcze – czy to jest kurs, do którego można dołączać cały czas, czy może on ma jakiś otwierany i zamykany nabór?

W: Jak już wypuścimy nasz produkt, to jest jedno, ale on się sam nie sprzeda. Musimy go jakoś promować, żeby wyszedł dalej, żeby dotarł do naszych odbiorców. I to jest jedna kwestia. Jeśli chodzi o mój kurs projektowania graficznego od podstaw – zapisy na niego odbywają się co jakiś czas. Na chwilę obecną funkcjonuje on w modelu sprzedaży ciągłej, czyli poza takimi oficjalnymi zapisami można dołączyć do szkolenia, ale w cenie mniej więcej dwa razy wyższej niż ta obowiązująca podczas tzw. okien sprzedażowych. Zdecydowałam się na taką formę, bo od czasu do czasu dołączają osoby, które trafiają na ten kurs właśnie w danym momencie. Tak jak mówiłyście, bardzo ważne jest też samo utrzymanie tego szkolenia. Przy każdej edycji tworzę dosyć rozbudowany harmonogram promocji. Promuję kurs w różnych formach m.in. poprzez posty w mediach społecznościowych, wywiady z moimi kursantami, live’y. Jest tego sporo. I to właśnie podczas tych okien sprzedażowych mam najwięcej pracy w ciągu roku. Ale to też nie jest tak, że jak już raz wypuścimy kurs, to on jest „gotowy na zawsze”. 

Od zeszłego roku zaczęłam pracować nad aktualizacją całego szkolenia. Dodaję nowe materiały, nagrałam część modułów i teraz będę nagrywać jeszcze drugą część tych modułów od nowa, bo chcę jeszcze ulepszyć to szkolenie i dać więcej wartości dla obecnych i też przyszłych kursantów. To też jest istotne – nie tylko wypuścić produkt, ale też cały czas dbać o kontakt z klientem. Pokazywać, że wciąż tu jestem. Że mimo że ktoś już dołączył, to może się spodziewać dodatków, nowych lekcji, nowych możliwości. Chodzi o to, żeby klient czuł się zaopiekowany. Wbrew pozorom często o tym zapominamy. Zwłaszcza jeśli działamy usługowo. Tak jak mówiłyście: zamykamy projekt, wysyłamy pliki, koniec. Ale warto wrócić do klienta za tydzień, za miesiąc, zapytać: Hej, jak tam projekt? Czy coś się przydało? Masz może jakąś potrzebę albo w czymś ci pomóc? To może być zwykła wiadomość, a naprawdę robi różnicę. Klient poczuje, że jest zaopiekowany. Jak w takiej milusiej podusi – że będzie mu przyjemnie, bo ma to wsparcie.

K | A: Super, że o tym mówisz. My też jesteśmy ogromnymi zwolenniczkami dbania o klienta i to naprawdę finalnie się zwraca. Bo jeśli za chwilę wypuszczasz drugi kurs, to klient, który poczuł się zaopiekowany, będzie o wiele bardziej skłonny dołączyć do ciebie ponownie. Zaufa ci jeszcze bardziej, jeszcze mocniej wejdzie w tę relację z tobą – jako mentorką, jako opiekunką jego graficznego rozwoju. I właśnie jako taka opiekunka, przyciągasz pewnie – szczególnie przez tematykę kursów – osoby początkujące, początkujące plus. Można więc powiedzieć, że jesteś trochę jak taka matka chrzestna tych wszystkich osób, które przychodzą do ciebie po wiedzę i umiejętności.

W: Myślę, że coś w tym jest. Faktycznie czuję się taką osobą, która może „dmuchnąć w skrzydła” moich kursantów. I naprawdę wiele osób właśnie z takim wsparciem wychodzi z kursu i potem działa dalej. Często widzę to później, jak zaczynają działać w mediach społecznościowych, jak rozwijają swoje projekty. Mogę ich wtedy podglądać, kibicować im i to jest dla mnie największa satysfakcja ze szkoleń. Widzę, że ta wiedza naprawdę została wdrożona, a kursanci nie zatrzymują się na etapie: Szkolenie odbębnione i koniec, tylko idą dalej. 

K | A: A jeśli ktoś myśli o stworzeniu własnego kursu online – czy polecasz jakieś konkretne rozwiązania, narzędzia, z których warto korzystać? Takie, które być może zaoszczędzają czas albo w jakiś inny sposób pomagają przy tworzeniu treści do kursu? 

W: Na pewno na początku podkreśliłabym jedną rzecz: nie twórzmy produktu czy projektu, który się nie sprzeda, który nie będzie miał odbiorców. Najpierw musimy zbadać rynek, sprawdzić, gdzie leży problem – z czym zmagają się nasi potencjalni odbiorcy, potencjalni klienci. Jeśli pracujemy w usługach jeden na jeden i tworzymy projekty dla klientów, a przy tym zauważamy, że mają oni trudności, na przykład z doborem kolorystyki, to możemy stworzyć prostego, krótkiego e-booka: jak szybko dobrać kolorystykę do realizacji. Taki materiał może być bonusem do projektu indywidualnego, ale możemy też go sprzedawać dalej. Bardzo często spotykam się z tym u moich kursantów – chcą stworzyć coś więcej, mają pomysł na projekt, ale nie widzą, czy jest na niego zapotrzebowanie. Nie wiadomo, czy ten produkt rzeczywiście się sprzeda, czy rynek go przyjmie. Dobrym przykładem są tu marki modowe. Ich założyciele często projektują ubrania, które im się podobają, zamiast skupić się na tym, co spodoba się ich klientom, odbiorcom. To jest właśnie ten kluczowy punkt: nie twórzmy produktu, dopóki nie zbadamy rynku. Dopóki nie upewnimy się, że nasz pomysł odpowiada na realny problem i potrzeby naszych klientów.

K | A: Pewnie mamy jakieś swoje przeczucia, podejrzenia, że coś może być ciekawe dla klientów, ale zanim wyjdziemy z ofertą, musimy to przetestować. Może się okazać, że wcale nie ma aż tylu chętnych i nie opłaca się w to inwestować. Albo, że my ten problem rozumiemy inaczej, niż wyrażają go nasi klienci i wtedy pojawia się rozdźwięk, niekoniecznie w samym produkcie, ale właśnie w sposobie mówienia o tych rozwiązaniach, które oferujemy. Wciąż jest duży potencjał na sprzedaż usług projektowych i tworzenie kursów związanych z projektowaniem, tylko musimy nauczyć się mówić językiem naszych klientów.

W: To jest bardzo ważna kwestia i kolejny punkt, który warto dopisać sobie do listy: mówmy językiem, którym posługują się nasi klienci. Warto zrezygnować z zawodowego żargonu i skupić się na tym, jak nasi odbiorcy sami opisują swoje problemy. Dzięki temu dużo łatwiej możemy do nich trafić.

K | A: Czyli to była pierwsza porada, pierwszy etap – i tutaj prawdopodobnie wystarczy nam Google Forms, jeśli chodzi o narzędzia. A co dalej? Kiedy już mamy te informacje, to jakie narzędzia jeszcze się przydają, żeby ten proces porządnie poprowadzić?

W: Jak już mamy zebrane te informacje i problemy naszych klientów, warto zrobić sobie taki research i sprawdzić, co właściwie mówią nasze dane. Najłatwiej będzie to zrobić w taki sposób, że zbieramy te pytania w konkretne grupy, które następnie mogą zaowocować tym, że wyłoni się jedna, największa pula problemów – takich, które da się rozwiązać w formie usługi albo produktu. To jest właściwie najprostszy sposób, który może nam pomóc stworzyć coś, co faktycznie zaspokaja realne potrzeby. Tak jak kiedyś bardzo modne były presety do zdjęć – teraz trudno powiedzieć, czy nadal cieszą się taką popularnością – ale przykładowo można stworzyć presety dla osób zabieganych, które chcą szybko edytować zdjęcia, bez konieczności wrzucania ich do Photoshopa czy innych aplikacji. Więc w takim wypadku można by było zaprojektować właśnie taki produkt. A kiedy już określimy problem i podejmiemy decyzję, na czym chcemy się skupić, warto rozpisać sobie plan działania, czyli jak to ugryźć. Czy to będzie jednorazowa usługa, e-book, checklista, szkolenie, masterclass, kurs – możliwości jest naprawdę dużo. Warto też zastanowić się, jaka forma będzie najlepsza, bo nie zawsze e-book będzie trafionym rozwiązaniem, a nie zawsze opłaca się od razu iść w kurs, który trzeba postawić na platformie, podpiąć płatności, wykupić domenę, hosting. Tego wszystkiego na starcie może być sporo. Czasem lepiej zdecydować się na mniejszy krok, żeby przy okazji przetestować naszą grupę docelową.

K | A: Czyli zanim zdecydujemy się na konkretne narzędzia, powinniśmy najpierw sięgnąć po kartkę i długopis – najlepsze, najprostsze narzędzie, które mamy zawsze pod ręką. Warto na spokojnie wszystko rozpisywać, analizować i już na tym etapie zacząć wyciągać pierwsze wnioski z danych, które zbierzemy. A potem pojawiają się kolejne narzędzia i może być ich sporo, zwłaszcza jeśli decydujemy się na zbudowanie własnego systemu, tak jak ty zdecydowałaś się na stworzenie własnej platformy. Na rynku jest wiele rozwiązań – takich „półgotowców” – i być może wcześniej z jakiegoś korzystałaś, a teraz przenosisz się na coś zupełnie swojego. Jak to wygląda u ciebie, jeśli możesz zdradzić?

W: Obecnie działam na WordPressie, więc moja witryna oparta jest na tej platformie. Korzystam z gotowych rozwiązań – wtyczki do e-learningu, czyli w tym przypadku Tutor LMS. Jednak od wielu miesięcy miałam burzę mózgów na temat przeniesienia mojego szkolenia na zupełnie nową domenę i oddzielenia edukacji od mojej imiennej strony. Prześledziłam wiele dostępnych rozwiązań edukacyjnych i na ten moment chyba jednak zostanę przy tym rozwiązaniu, bo migracja szkoleń to naprawdę duża pracy. Jednak na rynku jest mnóstwo wtyczek i aplikacji, które mogą pomóc stworzyć taką platformę od A do Z i to naprawdę bardzo szybko.

K | A:  Czyli bariera narzędziowa nie jest wcale taka duża, ale jest wiele kroków do przebrnięcia. Nie skomplikowanych, tylko po prostu może przytłoczyć ich ilość. My jako właścicielki platformy edukacyjnej mamy podobne przemyślenia, zwłaszcza gdy przypomnimy sobie czas zakładania sklepu, tworzenia dokumentacji i zbierania wszystkich informacji. Gdy pomyślimy o migracji kursu na inną platformę, to od razu nam się odechciewa, więc rozumiemy twoją decyzję, by pozostać przy obecnym narzędziu. Jeśli niczego nie brakuje i wszystko działa, to nie ma potrzeby zmieniać. Oczywiście, jeśli czegoś by brakowało, to wtedy warto pomyśleć o zmianach. Rzeczywiście, na rynku jest mnóstwo rozwiązań, więc jeśli ktoś z was, kto nas słucha, myśli o stworzeniu własnego kursu, to naprawdę macie szeroki wybór. Pod odcinkiem postaramy się zebrać kilka narzędzi, z których my korzystamy, a także podlinkujemy rozwiązanie, z którego korzysta Weronika, żebyście mogli sami sprawdzić, czy to jest ścieżka dla was.

Rada dla graficzek myślących o własnych projektach

Zbliżamy się do końca naszej rozmowy. Weronika, podziel się jeszcze z nami jakąś myślą, przesłaniem, które chciałabyś zostawić dla graficzek, które nas słuchają i które myślą o rozwijaniu swojej działalności oraz o czymś więcej niż tylko projektach jeden na jeden z klientami.

W: To bardzo dobre pytanie! Pierwsze, co nasuwa mi się na myśl, to przede wszystkim, żeby działać. Często możemy utknąć w fazie planowania, marzeń i myślenia, a czas płynie, a my wciąż nie ruszamy do przodu. Dlatego kluczowe jest, by działać, bo bez tego nic nie osiągniemy. Nawet metoda małych kroków, czyli codzienne działanie nad naszym wymarzonym projektem przez 10, 15, czy 30 minut, może posunąć nas do celu o wiele szybciej, niż gdybyśmy usiedli na cały dzień raz na kilka miesięcy. Wiadomo, że ta metoda małych kroków jest o wiele bardziej produktywna niż takie siadanie raz na kilka miesięcy do danej realizacji. Więc przede wszystkim warto działać i nie bać się. Ja sama spędziłam sporo czasu, myśląc, że zacznę działać po studiach, ale mogłam to zacząć już na studiach. Co mnie wtedy ograniczało? Czemu już wtedy nie zaczęłam działać full-time? Więc z własnego doświadczenia wiem, że warto się nie bać i działać niezależnie od etapu, na którym jesteśmy – czy dopiero zaczynamy w branży, czy działamy już od lat.

K | A: Nie jesteś gołosłowna, bo widzimy, jak naprawdę wdrażasz te drobne kroki, te małe nawyki. Widać to chociażby na Instagramie – że znajdujesz czas na naukę języka obcego, na przerabianie kursów, nie swoich, tylko innych twórców. I codziennie choćby najmniejszy krok przybliża cię do twojego celu. Jesteś więc praktycznym przykładem tego, o czym mówisz i możemy to obserwować w mediach społecznościowych. Dlatego bardzo zachęcamy do obserwowania Weroniki, bo naprawdę warto zobaczyć, że się da. Można podejść do swoich celów w rozsądny, zrównoważony sposób i konsekwentnie je realizować.

Dziękujemy ci za to, że możesz być takim przykładem również dla naszych słuchaczek, dla naszych odbiorczyń. Pewnie mamy podobne grupy docelowe, bo często twoje kursantki trafiają potem pod nasze skrzydła na rozwój biznesowy, co bardzo nas cieszy. Możemy obserwować ich rozwój projektowy i to, jak one przy tobie wzrosły i jak się rozwinęły. Dzięki temu nasza praca jest o wiele prostsza i przyjemniejsza.

W: Super. Dziękuję również za tę rozmowę i za zaproszenie. Było mi bardzo miło. 

K | A: Weroniko, możesz jeszcze na koniec powiedzieć nam, gdzie cię znaleźć? Jakbyś mogła wspomnieć o swojej stronie internetowej, o swoim Instagramie, to my też zamieścimy te informacje w opisie odcinka.

W: Przede wszystkim można mnie znaleźć na mojej imiennej stronie internetowej: weronikawolska.pl. W mediach społecznościowych jestem praktycznie wszędzie pod tym samym nickiem, czyli @w_wolska – na Instagramie, TikToku i YouTubie. Na Facebooku nazwa może się trochę różnić, ale generalnie można mnie znaleźć na większości platform społecznościowych.

K | A: Jeszcze masz stronę kursu Akademia Projektowania, prawda?

W: Tak. Jak już wejdziecie na moją stronę główną, to w górnym menu, jak i nieco niżej na stronie, znajdziecie odnośnik do kursu. Natomiast od kilku miesięcy pracuję nad nową wersją strony, gdzie planuję przenieść całą platformę kursową, w tym obecne szkolenie i kolejne. Ale tej nowej domeny na razie nie zdradzam.

K | A: Warto więc śledzić Weronikę. Zaobserwujcie jej profil, żeby być na bieżąco z informacjami o kursie. Bardzo zachęcamy do skorzystania z takiego wsparcia w rozwoju projektowym – to naprawdę świetna opcja na początek drogi w branży graficznej. Dzięki piękne, do usłyszenia w online!

W: Dzięki również. Pa, pa!