Dochodowe Studio Graficzne

Ile zarabia grafik komputerowy? Rozmowa z Basią Olejarczyk – podcast #2.01

Karla i Ania | SHABLON Season 2 Episode 1

Wyślij do nas wiadomość, zadaj pytanie

Ile zarabia grafik komputerowy pracujący na freelance? W tym odcinku wraz z Barbarą Olejarczyk, graficzką i założycielką studio Krzyżówka, odkrywamy zarobki w branży graficznej i demaskujemy mity, które blokują Twoje stawki. Poznasz wyniki ankiety dotyczącej tego, ile faktycznie zarabiają graficy na różnych poziomach w Polsce. Dowiesz się, dlaczego doświadczeni graficy komputerowi często wyceniają swoją pracę poniżej wartości i jak tego uniknąć. Usłyszysz konkretne strategie podnoszenia stawek bez ryzyka utraty klientów. Zapraszamy do odsłuchania!

W tym odcinku wspominamy:

  1. studio Krzyżówka: www, Instagram, LinkedIn
  2. wyniki ankiety dotyczącej zarobków graficzek (2024/2025):
    1. Ile zarabia Junior Graphic Designer,
    2. Ile zarabia Mid Graphic Designer,
    3. Ile zarabia Senior Graphic Designer,
    4. Ile zarabia agencja / studio,
  3. Ile kosztuje logo? czyli jak wycenić projekt graficzny: szkolenie,
  4. grupa Dziewczyńska Pomoc Graficzna na Facebooku.

Wprowadzenie: Ile faktycznie zarabia grafik

K | A: Dzień dobry, cześć! Witamy Was bardzo serdecznie w nowym sezonie podcastu Dochodowe Studio Graficzne. To oznacza jedno – będzie się działo! Zaczynamy z wysokiego C i czuję, że kolejnym odcinkom trudno będzie dorównać temu startowi. W tym sezonie w każdym odcinku pojawi się gość.

Dzisiaj dołącza do nas nasza pierwsza gościni. Wiele osób na pewno doskonale zna tę twarz i nie trzeba jej przedstawiać. Jest z nami Barbara Olejarczyk – graficzka, edukatorka i społeczna aktywistka w branży kreatywnej. Witamy Cię serdecznie!

B: Siema. Ja bym chciała, żeby mówić o mnie, że jestem gościówą.

K | A: Proszę bardzo! U nas są feminatywy i wszelkie formy – tak, jak lubisz najbardziej.

B|: Feminatywy zawsze super, ale gościówa zawsze mnie tak kręci.

K | A: Nasza gościówa jest serio gościową, bo od lat angażuje się w tematy graficzne i społeczne w naszej branży. Pomaga innym grafikom nie tylko poprzez swoją codzienną pracę, ale też jest między innymi założycielką znanej grupy graficznej na Facebooku – Dziewczyńska pomoc graficzna. Jest to prawdopodobnie jedna z największych, najbardziej aktywnych i wspierających społeczności dla graficzek.

A teraz świeżutkie newsy! Basia niedawno przeprowadziła ankietę o zarobkach grafików-freelancerów i dzisiaj podzieli się z nami jej wynikami oraz swoimi spostrzeżeniami. Porozmawiamy o kulisach pracy w branży graficznej, o tym, jak wyceniać projekty i jaką rolę odgrywa w tym wszystkim nasze własne podejście do pieniędzy i odpowiedzialności, jaką bierzemy za dane zlecenie.

Tak jak mówiłyśmy – będzie się działo! Let’s dive in, jak to mówią za wielką wodą. Basiu, powiedz nam – skąd w Tobie tyle energii, tyle powera do tego, by tak aktywnie działać społecznie i angażować się w naszą branżę?

Aktywizm społeczny kluczem do rozwoju kariery?

B: Śmieję się sama z siebie, że jestem po prostu babą z Podkarpacia – ja to mam we krwi. Z natury jestem osobą, która lubi i wręcz potrzebuje angażować się społecznie, bo uważam, że to jest moja misja życiowa. Nie każdy o tym wie, ale Krzyżówka na początku nie była studiem graficznym. To był mój dyplom magisterski, który przerodził się w oddolną inicjatywę społeczną w Łodzi – mieście, w którym mieszkam od ponad dziesięciu lat. Ona niestety już nie istnieje, ponieważ zmiotła mnie pandemia. Jednak przez bardzo długi czas – prawie dwa lata, co jak na inicjatywy oddolne jest naprawdę długo – prowadziłam ją na Starym Rynku w Łodzi. To miejsce było wtedy bardzo zapomniane, a sami łodzianie często nawet nie wiedzieli, że Stary Rynek w ogóle istnieje, choć to historyczna część miasta. Po pandemii rozpoczął się remont, więc przestałam się tam angażować. Remont sprawił, że miejsce zaczęło żyć i po prostu nie byłam już tam potrzebna. W międzyczasie straciłam etat, więc przeobraziłam Krzyżówkę w pracownię grafiki, również w Łodzi. Teraz swoje działania kieruję bardziej do swojej branży, czyli do grafiki.

K | A: Te korzenie są takie mocno aktywistyczne.

B: Tak, działałam oczywiście. Na przykład mieliśmy bardzo efektowną książkodzielnię, która odbywała się co niedzielę. Dosłownie w każdą letnią niedzielę byłam na Starym Rynku – rozkładałam książki na murkach, ktoś je przynosił, a ja oddawałam je za darmo. Robiłam to oddolnie, czyli nie pobieram za to żadnych opłat. Robiłam to z misji, z zamiłowania do ludzi. 

K | A: Z dobroci serca.

B: Nie chciałabym tego tak nazywać, bo dla mnie to jest po prostu naturalne. Byliśmy też, słuchajcie, w telewizji!

K | A: Pytanie na śniadanie – te sprawy?

B: Nie, ale byliśmy w łódzkiej śniadaniówce, a nawet w globalnej, w jakimś programie. W każdym razie zaczęło się od tego, że zrobiłam coś naprawdę fajnego – jedną z moich ulubionych akcji, które wtedy zorganizowałam na Krzyżówce, czyli wymiana roślin. Na początku myślałam, że przyjdzie 10 osób, każdy przyniesie jakiegoś kwiatuszka, wymienimy się roślinami i tyle. Ale akcja rozrosła się na tak dużą skalę, że zaczęło przychodzić 200, 300 osób, a czasem nawet więcej. To była działalność, która nie była ani fundacją, ani stowarzyszeniem. Po prostu ja, jako sąsiadka, wychodziłam do sąsiadów i robiłam z nimi różne rzeczy. Czasem to były targi, a czasem warsztaty pod chmurką na trawce. To były przeróżne rzeczy. W każdym razie od tego to się zaczęło. Więc teraz, kiedy istnieje już grupa graficzek, to jest po prostu dla mnie naturalne przejście na następny etap.

K | A: Ta grupa też niesamowicie się rozrosła – my obserwujemy to od samego początku. Pamiętamy moment jej powstania. Byłyśmy ciekawe, w jakim kierunku to pójdzie. Bardzo się cieszymy, że mogłyśmy to obserwować i widzieć, jak grupa rośnie w siłę. To naprawdę bezpieczne miejsce dla dziewczyn, które mogą dzielić się swoimi wątpliwościami, trudnościami i otrzymują masę wsparcia.

Czasem mogą się po prostu pożalić, bo dobrze wiemy, że prowadzenie własnego biznesu, bycie freelancerem to w większości droga samotna. Świadomość, że są inni, którzy jadą na tym samym wózku i mogą mnie wesprzeć albo wysłuchać – po prostu wysłuchać – jest bardzo ważna. Opublikowanie posta też może mieć wartość terapeutyczną. Czasami właściwie chodzi tylko o to, żeby ktoś usłyszał to, co siedzi Ci w głowie. Samo to, że z kimś się tym podzielisz, już jest bardzo pomocne.

Na pewno te sukcesy, nazwijmy je tak, bo są ogromne. I ta mobilizacja, do której doprowadzasz… Może masz aktywatora w talencie Gallupa?

B: Tak, to jest mój pierwszy talent.

K | A: No zobacz! Możemy przybić piątkę. U nas jest trochę dalej, ale też go mamy. Myślimy sobie, że jest coś, co sprawia, że chce się więcej, chce się tę misję po prostu rozszerzać i dalej ją realizować. Co jest teraz najważniejsze w Twojej misji?

B: Dla mnie najważniejsza jest wymiana doświadczeń. Kiedy Krzyżówka była jeszcze małą inicjatywą, mówiłam o tym cały czas i bardzo się tego trzymam, ponieważ w to wierzę. Na Stary Rynek przychodziły do mnie przeróżne osoby. Nie oceniam nikogo, bo przychodziły też osoby w kryzysie bezdomności, które chciały poczytać książki, porozmawiać. Przychodziły do mnie starsze osoby pod pretekstem warsztatów, malowania kubków, ale tak naprawdę chciały się po prostu spotkać i porozmawiać. A że to była inicjatywa otwarta – dosłownie pod chmurką, na murku – ludzie się nie bali, tak jak do galerii, gdzie jest jednak bariera. Tutaj tej bariery nie było. Ludzie przychodzili, a ja nie oceniam nikogo, bo każdy jest na różnym etapie swojego życia i kariery. I to samo staram się wprowadzać i kontynuować na grupie. Nie ma głupich pytań, bo jesteśmy na różnych poziomach wiedzy. Niektórzy są w branży dwa lata, niektórzy 20, ale nie możemy czuć się lepsi tylko dlatego, że wiemy więcej. To jest po prostu głupie. Na to się nie godzę.

K | A: Też kiedyś byliśmy na początku – jak wszyscy.

B: Tak, wszyscy zaczynaliśmy od beznadziejnych projektów. Nie oszukujmy się – każdy z nas robi od czasu do czasu jakąś kaszanę. Nie możemy teraz czuć się lepiej, bo dostaliśmy miecz. Nie ma takiej możliwości.

K | A: Chociaż chciałoby się może czasami zapomnieć, wymazać z pamięci niektóre twory, ale…

B: Niestety – wszyscy zaczynamy tak samo. Więc wydaje mi się, że nie możemy czuć się lepiej od kogoś, bo znamy odpowiedź na jakieś pytanie. Na grupie staram się też pokazywać przykład. Jestem tam bardzo aktywna jako moderatorka, żeby pokazywać przykład, żeby nie było tam chamstwa, żeby nie było takiego poczucia, że ktoś nie może zadać pytania, bo to jest głupie pytanie. Pojawiają się różne pytania. Czasem, przyznam się szczerze, też sobie myślę: Serio? Nie chciało Ci się sprawdzić czegoś w Google? I mam czasem załamania, bo ja do wszystkiego doszłam sama. Kiedy zaczynałam, nie było takiej grupy. To było dla mnie bardzo trudne znaleźć jakiegoś mentora, kogokolwiek. Czasem naprawdę mam załamania, jak widzę jakieś pytanie, ale zaraz znajdzie się ktoś, kto odpowie i mnie wspiera w tym. I to jest wymiana doświadczeń – coś, co jest moim zdaniem nieocenione.

K | A: Tak, bardzo zwróciłyśmy na to uwagę. Kiedyś, rozmawiając w DM-ach, zanim spotkałyśmy się tutaj w podcaście, zauważyłyśmy, jak ważne jest podkreślenie wymiany, a nie polemiki.

Bo granica jest bardzo cienka – między dzieleniem się swoimi doświadczeniami i jak do tego podchodzimy, a momentem, w którym zaczynamy na siłę przekonywać kogoś do swojego punktu widzenia. Wtedy to już nie jest wymiana doświadczeń, tylko pycha. Nie można być hegemonem – każdy ma prawo do podążania swoją własną ścieżką i do swoich własnych przemyśleń. W końcu i tak każdy musi zrobić to po swojemu.

B: Wszyscy zaczynamy w tym samym czasie, na podobnym poziomie, ale później nasze kariery są zupełnie różne. Każdy ma inne doświadczenia. Jeżeli ktoś uważa, że najlepszy komputer to MacBook, a ktoś inny mówi: Nie, lepiej mieć Windowsa, po co przepłacać – to spoko. Każdy ma swoją wizję. Natomiast na grupie staramy się nie przekomarzać i nie przekrzykiwać, tylko po prostu wymieniać doświadczeniami. I faktycznie, fajnie, że zwróciłyście na to uwagę, bo to jest dla mnie świeże spojrzenie – wcześniej tak na to nie patrzyłam.

K | A: To bardzo cenna rzecz na grupie. Mamy wrażenie, że jako „starsze graficzki” jesteśmy trochę jak matki chrzestne dla młodszych koleżanek po fachu. Nigdy nie postrzegamy ich jako konkurencję ani nie odczuwamy żadnej zawiści. Być może pewien dystans, który przychodzi z czasem, sprawia, że możemy się tak zachować. Myślę, że taka łagodność i otwartość to trochę bycie matką chrzestną. Gdy coś się dzieje, zawsze można zwrócić się do tej osoby i to jest w porządku. Nie masz czasem wrażenia, że jesteś taką mamą, opiekunką?

B: Ja chcę być siostrą.

K | A: Siostrą po fachu. Też często używamy tego sformułowania. Starsza siostra, można powiedzieć. 

B: Starsza siostra jest okej. Dla mnie to też ważne, bo kiedyś byłam młodą graficzką, młodszą wersją siebie i naprawdę potrzebowałam takiej siostry. Szczerze mówiąc, nie miałam jej. Dopiero później znalazłam osoby, które bardzo mi pomogły. To były różne osoby. Ale teraz, jeśli mogę komuś pomóc i oddać to, co kiedyś dostałam od innych – to właśnie jest misja. To coś, co uważam za naprawdę ważne.

K | A: A powiedz, jakie najczęściej pojawiają się pytania i problemy na grupie? Czy zauważyłaś, że są tematy bardziej popularne niż inne?

Ile kosztuje logo? Za ile wycenić etykietę?

B: Tak. I właśnie dlatego powstała ankieta. Staram się reagować na to, co widzę, zarówno na Instagramie, gdzie jestem bardzo aktywna, jak i na to, co ludzie do mnie piszą. A piszą naprawdę dużo. Czasem, gdy poruszę jakiś ważny temat, spędzam nawet cztery godziny na rozmowach. Podobnie jest na grupie – tam codziennie pojawia się jakieś pytanie. W weekendy nie akceptujemy postów, żeby dać sobie trochę luzu, ale poza tym praktycznie codziennie ktoś pyta o wycenę: Ile kosztuje logo? Ile kosztuje wizytówka? Za ile wycenić etykietę? Idąc tym tropem, stworzyłam ankietę, bo chciałam zbudować bazę wiedzy, żeby osoby początkujące nie musiały już pytać – żeby one to po prostu wiedziały. Podzieliłam to na doświadczenie juniora, mida, seniora i agencję. Chociaż agencja – nie oszukujmy się – nie była dla mnie szczególnie ważna, bo robiłam to z myślą o juniorach, czyli tych, którzy są na początku drogi. To właśnie dla nich są te odpowiedzi.

Zarobki grafików na różnych poziomach

K | A: A mogłabyś powiedzieć w kilku słowach, jakie kryteria przyjęłaś do tego, żeby kogoś nazwać juniorem, midem lub seniorem? Z czego to wynika?

B: Powiem szczerze, że nie lubię tych określeń, bo lubię mówić po polsku. Ale to są określenia, które spotykamy bardzo często od wielu lat w ogłoszeniach o pracę, gdzie często szuka się juniora, mida, seniora. Uznałam więc, że to jest najprostszy sposób na to, żeby to w jakiś sposób określić. W moim rozumowaniu junior to jest osoba, która ma mniej więcej do 5 lat doświadczenia zawodowego – nie mylić z nauką. Liceum plastyczne czy studia na Akademii Sztuk Pięknych moim zdaniem nie wliczają się do tego, bo dla większości pracodawców nie mają większej wartości.

K | A: Ale mówimy o doświadczeniu zawodowym zarówno na etacie, jak i na freelansie. Dowolny rodzaj doświadczenia zawodowego.

B: Tak, ale zawodowe, czyli kontakt z klientem, pracę dla klienta, a nie dla profesora. Mówię o tym wyraźnie, bo nie każdy rozumie, że trzeba to rozgraniczyć. Druga osoba to jest mid. To jest osoba, która jest samodzielna. Potrafi już bardziej zdecydować, dlaczego wybiera dany styl pracy. To osoba, która nie zadaje tak wielu pytań, bo po prostu już dużo wie. Zwykle taki poziom osiąga się, moim zdaniem, po około 5 latach pracy zawodowej. Tak jak mówicie, to nie musi być praca na etacie, może to być również freelance. Ważne, żeby odróżnić, że mid to osoba, która nie ma już aż tak wielu pytań i potrafi samodzielnie pracować. A potem mamy seniora. Senior to w moich oczach ktoś, kto wymiata, kto jest kozakiem.

K | A: Nie mylić z Krzysiem Kozakiem, którego pozdrawiamy.

B: To jest klasyczny kozak, bardzo dobry przykład. Tylko że on już jest chyba wyżej, bo już jest artem, co jest nieuwzględnione w ankiecie. Wróćmy do seniora. To jest osoba, która potrafi prowadzić projekty, delegować swoje zadania, która jest totalnie samodzielna, która jest już w 100% specjalistą w swojej dziedzinie. Trudno jest zmierzyć, kiedy ktoś staje się seniorem, ale moim zdaniem potrzeba na to około 10 lat doświadczenia. Wtedy już jesteś kozakiem. Agencja też się pojawiła z tego względu, żeby porównać ceny, ponieważ agencja to już więcej niż jedna osoba – to jest kilka, kilkanaście osób, które pracują nad danym projektem. Odpowiedzi na ten temat mam najmniej. Nie skupiałam się na nich aż tak bardzo, ale są one, moim zdaniem, najbardziej kluczowe. Odpowiadają na wiele kwestii.

K | A: Okej, czyli mamy już ten podział, wiemy, o kim będziemy rozmawiać, kogo prześwietliłaś. Teraz kolejne pytanie, które się nasuwa: jakie były pytania w tej ankiecie? W jednym z postów na Instagramie lub LinkedInie podzieliłaś się wynikami samej stawki godzinowej. Ale na pewno nie pytałaś tylko o nią, prawda? Tam było więcej pytań. Mogłabyś jeszcze opisać charakter tej ankiety i jak ona wyglądała?

B: Ogólnie zadałam pytanie wszystkim na tym samym poziomie. Chodziło o to, żeby sobie wyobrazić, że Twój klient jest małym klientem z Polski. Tak zaczęłam ankietę. Natomiast później, po stawce godzinowej, pojawiły się pytania dotyczące podstawowej identyfikacji wizualnej, czyli logo, kolorystyki i fontów. Kolejne pytania dotyczyły samego logo, sygnetu i logotypu, wizytówki, banera internetowego, banera reklamowego, strony www i strony głównej.

K | A: Czyli pytałaś o konkretne rodzaje usług.

B: Tak, z tym że starałam się skonstruować pytania w taki sposób, żeby już kogoś czegoś nauczyć. Na przykład jedno z najczęstszych pytań na grupie dotyczy strony internetowej, więc w ankiecie rozgraniczyłam stronę główną od zakładki oraz stronę główną w wersji mobile od zakładki w wersji mobile. Często graficy nie wyceniają tego osobno, a to ogromny błąd i nie powinno się tak robić. Tak samo osobno zapytałam o podstawową identyfikację wizualną i celowo wpisałam tam logo, kolorystykę i fonty, bo ludzie często myślą, że to wszystko to logo. A to nieprawda. Logo to osobna rzecz. Jeśli ktoś prosi Cię o wybór fontów do logo i chce, żeby logo było kolorowe, to jest to już uproszczona identyfikacja wizualna. Nie można tego mylić. Staram się mówić o tym wyraźnie, bo to są najczęstsze błędy myślowe u ludzi, którzy zaczynają swoją karierę – chociaż, jak się okazuje w ankietach, nie tylko. Ale faktycznie myślę, że to trzeba po prostu oddzielić.

K | A: Tak, dobrze mówisz. Faktycznie, świadomość tego przychodzi z wiekiem. Seniorowi i midowi łatwiej odpowiedzieć na te pytania niż początkującemu, który jeszcze nie do końca wie, jakie dokładnie zadania go czekają. Może robi coś po raz pierwszy albo drugi.

B: I nie wie, jakie na przykład mogą wystąpić problemy. To kwestia doświadczenia, ale myślę, że trzeba o tym mówić szerzej i więcej, żeby te błędy nie pojawiały się tak często.

K | A: Tak, absolutna zgoda. Przejdźmy w takim razie do sedna sprawy. Co Cię najbardziej zaskoczyło w wynikach? Czego się dowiedziałaś? Czy mogłabyś się tym podzielić i trochę otworzyć nam oczy?

Dlaczego doświadczeni graficy zarabiają za mało?

B: To jest trochę smutne, od razu powiem. Otworzę teraz ankiety seniora i agencji. Wbrew pozorom, to właśnie te dwie ankiety najbardziej mnie zszokowały. Założyłam, że osoby na tym poziomie już świetnie wiedzą, co robią – w końcu są 10 lub więcej lat na rynku albo mają pod sobą pracowników. W swojej ocenie nadal jestem midem – mimo że mam 10 lat doświadczenia, to w różnych dziedzinach. Zaczynałam od projektowania piżam i choć była to piękna pierwsza praca, miała niewiele wspólnego z projektowaniem graficznym. Moja stawka godzinowa na dziś to 130 zł netto. Zakładałam, że seniorzy biorą przynajmniej 150 zł za godzinę, ale kiedy zobaczyłam ankiety, załamałam się. Dostałam szokujące wyniki – 19 seniorów zaznaczyło, że bierze do 90 zł za godzinę.

K | A: To faktycznie można się zastanowić. Na razie nie będziemy tego oceniać, bo od razu nasuwają się różne wnioski, ale jak słyszy się to po raz pierwszy, to myślisz sobie: Kurczę, jaki duży rozstrzał!

B: Myślę sobie, że może to być mój błąd, dlatego przy następnej ankiecie, którą już zapowiadam, postaram się to poprawić. Wydaje mi się, że nie zaznaczyłam wystarczająco wyraźnie, że ta ankieta jest dla freelancerów. Oczywiście pisałam o tym w postach, gdzie promowałam ankietę, ale w dzisiejszych czasach, przy szybkim przeglądaniu internetu, może to nie było do końca jasne. Łudzę się, że to prawda. Później 24 osoby odpowiedziały, że biorą między 90 a 100 zł za godzinę.

K | A: Czyli, gdyby to zliczyć procentowo, większość odpowiedzi plasuje się poniżej tego, czego się spodziewałaś.

B: Tak, jak teraz patrzę na te wyniki, to około 30% seniorów bierze 110 zł za godzinę, co moim zdaniem jest bardzo krzywdzące dla nich, ale też dla całej branży, bo stawka godzinowa o czymś świadczy. Zwłaszcza że senior pracuje bardzo szybko. Na przykład zrobi wizytówkę za pół godziny, bo potrafi to zrobić sprawnie, ma swoje schematy. I co?

K | A: No właśnie, w tym momencie przez to traci, bo ktoś mniej zaawansowany wyceniłby tę pracę na przykład na 100 zł na rękę za godzinę, ale ta praca zajęłaby mu trzy godziny, podczas gdy senior zrobi ją w godzinę. 

B: Więc powinien mieć wyższą stawkę, żeby ceny były podobne.

K | A: Powinien się cenić. To jest dobre, że pracuje szybciej, ale wyceniając tak nisko, w pewnym stopniu sam się kara za to, że ma doświadczenie. Dlatego nie jesteśmy fankami tej stawki godzinowej. Zachęcamy, żeby ją liczyć, ale dla własnej świadomości, rozumieć ją. Bo bardzo ciężko jest prawidłowo wycenić tylko na podstawie stawki godzinowej. Dodatkowo, jeżeli dołożymy do tego absolutny błąd początkujących, widzimy, że nikt nie liczy czasu. Po prostu siadamy radośnie do komputera i zaczynamy tworzyć. Nie mamy żadnych danych, które mogłyby nas później wesprzeć w przełożeniu tej stawki godzinowej na kolejny poziom.

Drugi poziom jest taki, że może już zaczynamy liczyć, ale liczymy tylko czas aktywnie spędzony na projektowaniu. Zliczamy tylko czas, który spędziliśmy w programach projektowych. Nie liczymy czasu spędzanego na rozmowach z klientami, pisaniu maili, tworzeniu ofert, tworzeniu umów, wprowadzaniu poprawek itd. A przecież to także jest praca. To, że aktywnie nie jesteś teraz w programie graficznym, nie oznacza, że nie projektujesz. To jest część twojej pracy.

Posuniemy się jeszcze dalej. Przedwczoraj Karla rozmawiała z jedną koleżanką, siostrą po fachu, i ona mówi: Wiesz, że ja kiedyś, jak szłam siku do toalety, to ja stopowałam timer i dopiero go włączałam z powrotem, jak wróciłam po tych 15 sekundach? No więc z kolei w drugą stronę przeginamy – że każdą rzecz, którą zrobimy, musimy mieć absolutnie udokumentowaną, bo przecież klient płaci za ten czas.

B: Bardzo głupio w ogóle wystawiać wysokie faktury – to też często pojawia się na grupie. Dziewczyny pytają, za ile wycenić, bo się wstydzą, zastanawiają się, co klient powie. A chodzi o to, że to jest nasza praca. Powinnyśmy dostać tyle, ile zasługujemy.

K | A: Czy ktoś się zastanawia, co myślimy, kiedy wchodzimy do butiku i widzimy torebkę za 2,5 tysiąca albo kamień obwiązany sznurkiem za 129 zł?

Wczoraj Karla widziała ten kamień i pomyślała sobie: Moja działka to potentat takich produktów! Pójdę, zbiorę kamienie, to się przyda do budżetu, a co!

B: Taka bezczelność, zdrowa bezczelność jest ważna i powinniśmy o niej pamiętać przy wycenianiu. Nasza godzina kosztuje. A teraz przypomnijmy sobie, że nasza godzina to nie jest tylko godzina, w której fizycznie pracujemy. To są także te cholerne godziny spędzone z trudnym klientem. To są godziny, kiedy pierwszy raz czegoś się uczyliśmy. Wszystko się łączy. To jest nasza wiedza.

K | A: I doświadczenie. Ale jest też coś zabawnego, co szczególnie dotyczy osób, które wcześniej pracowały na etacie, a teraz przechodzą na prowadzenie własnego biznesu. Często wpadają w pułapkę myślenia, że praca oznacza te 8 godzin dziennie. Przyjmują to za pewnik i na tej podstawie wyliczają swoją stawkę. A przecież kiedy pracujemy na etacie, nikt nie pracuje wydajnie przez 8 godzin dziennie. To jest niemożliwe. Nie jesteśmy robotami. Każdy z nas musi coś zjeść, pójść do toalety, porozmawiać z innymi ludźmi.

B: Niektórzy muszą papierosa zapalić.

K | A: Tak jest.

B: To wszystko jest takie ludzkie.

K | A: To jest normalne. Kiedy pracujemy na swoim, odbieramy sobie to prawo.

B: Siedzimy 8 godzin, a potem boli nas nadgarstek, plecy, wszystko nas boli, mamy hemoroidy i zastanawiamy się: Dlaczego?

K | A: Emerytura już w wieku 30 lat i kładziemy się do grobu. Widzisz, nawet w przypadku seniorów widać te braki w edukacji, które ja nazywam edukacją biznesową. To jest kwestia prowadzenia własnego biznesu, która mocno wychodzi na wierzch. Kiedy jesteśmy na etacie, to faktycznie trochę mniej nas to interesuje. Dostajemy zlecenia, realizujemy je lepiej lub gorzej, a doświadczenie buduje się z czasem. Natomiast gdy prowadzimy własną działalność, tak jak wspomniałyśmy przed chwilą, po pierwsze nie pracujemy 8 godzin dziennie, a po drugie, część tych godzin nie generuje przychodu, bo są to zadania firmowe. Dlatego ciężko jest porównać stawkę godzinową na etacie do stawki godzinowej na własnej działalności.

B: Jak mi pierwszy raz ktoś powiedział, że na swoim nie pracujesz 100% kreatywnie, to naprawdę mnie to zaskoczyło. Pomyślałam: Co? To ja nie będę zarabiała takich kokosów, jak mam stawkę 70 zł za godzinę? Byłam w szoku, bo kompletnie nie byłam tego świadoma. Wiem, że teraz, jeśli ktoś nas słucha, może być w takim samym szoku. Powiedzmy to więc wprost: na etacie grafik ma zupełnie inne zadania niż ten, który pracuje na swoim – na freelansie lub na jednoosobowej działalności gospodarczej. Kiedy prowadzisz działalność, jest znacznie więcej obowiązków związanych z samą działalnością, czyli to są znienawidzone przeze mnie faktury, umowy, aktywność w mediach społecznościowych. To zabiera bardzo dużo czasu, bo musimy cały czas siebie pokazywać.

K | A: Generalnie szeroko pojęty marketing. W mediach społecznościowych lub gdzie indziej – ale jednak promowanie swojej obecności.

B: Cały czas trzeba się pokazywać. I czas dla siebie – to też jest ważne. Czyli na przykład nauka, kursy, cokolwiek. I jeszcze ogarnianie klientów, którzy zwykle, jeśli zwracają się do freelancera, nie mają kogoś do ogarniania projektu. Zwykle ta rola spada na grafika. Jest mnóstwo rzeczy, które trzeba ogarnąć. Mówi się, że to jest pół na pół, czyli 50% pracy na swoim to praca kreatywna dla klienta, łącznie z rozmowami i tak dalej, a połowa to ogarnianie swojej firmy. I ja faktycznie teraz staram się w tym roku jeszcze lepiej poprowadzić to u siebie, dzieląc dni pół na pół. Nie zawsze się udaje, ale trzeba być elastycznym.

K | A: Warto sobie to mierzyć, żeby faktycznie zobaczyć, jak to wygląda. Często, przez te zadania typowo firmowe, takie jak fakturowanie, które zazwyczaj nie są lubiane, możemy mieć wrażenie, że zabierają one strasznie dużo czasu. Chociaż takie „pyknięcie” kilku faktur wcale nie zajmuje aż tak dużo czasu.

B: Ale trzeba się za to zabrać.

K | A: Tak, zabieramy się, ale wiesz – dość długo.

B: Ja się najdłużej zbieram. Nienawidzę tego robić. 

K | A: Absolutnie Cię rozumiemy. Pamiętamy to jak dziś, kiedy trochę się rozrosłyśmy i miałyśmy ten case z umowami. Miałyśmy wzory umów, wystarczyło tylko pozmieniać dane, ale samo tworzenie tej umowy urastało do rangi jakiegoś strasznego działania. Zawsze odkładałyśmy to na koniec dnia. I wiadomo, że wtedy już jesteś zmęczony po całym dniu pracy, a jeszcze musisz zrobić zadanie, za którym nie przepadasz.

B: Właśnie, a teraz jest grafik na etacie i to jest dla mnie romantyzowanie etatu. Oczywiście, marzę o etacie w takich chwilach, kiedy mam za dużo rzeczy do zrobienia. Grafik na etacie dostaje zadania – czy to od klienta, swojego szefa, dyrektora artystycznego, czy od kogokolwiek innego. Po prostu siedzi i robi rzeczy, nie zawsze ładne, ale robi jakieś rzeczy. Ja bardzo często o tym marzę, ale potem sobie przypominam, dlaczego nie nadaję się na etat. Choć wiadomo, u kogoś trawa jest zawsze bardziej zielona.

K | A: Zawsze są górki i dołki. Są jakieś przeszkody po każdej stronie. 

Stawka godzinowa vs wycena projektowa – co przynosi większe zarobki?

B: Tak. Musimy jeszcze to powiedzieć: dlaczego stawka godzinowa grafika na etacie jest inna niż grafika na freelansie? Po prostu musimy mieć wyższą stawkę godzinową, żeby się do jasnej cholery utrzymać. Musimy o tym pamiętać. Nasza stawka godzinowa musi wybrzmiewać. Realna praca musi utrzymać nas, często też podwykonawców, żebyśmy dali radę przeżyć, żeby nas było stać na dentystę, na drożdżówkę za 20 zł, których ja jestem na przykład fanką wielką. Niezależnie od tego, grafik na etacie ma po prostu inne zadania. Nie mylmy tego.

K | A: Dokładnie. To, co najtrudniejsze w prowadzeniu własnego biznesu, to fakt, że jednocześnie musisz prowadzić otwarte projekty, współpracować z klientami, z którymi jesteś w trakcie procesu projektowego, a jednocześnie aktywnie poszukiwać nowych. I to jest właśnie ta część, za którą nie dostajemy zapłaty. To jest czas, który nie generuje przychodu. Przychód pojawi się dopiero wtedy, kiedy przyjmiemy klientów i zaczniemy z nimi współpracować. Ale w momencie, kiedy prowadzę rozmowy wstępne na temat nowych projektów, te spotkania są za darmo.

B: I teraz słuchajcie, drugi szok, który mnie spotkał przy ankietach, dotyczy agencji. Mówimy o sobie – musimy zarobić tyle, żeby utrzymać siebie i ewentualnie podwykonawców. W moim przypadku jestem na etapie kariery, w którym zatrudniłam pierwszą osobę na pół etatu – Jagodę. Pozdrawiam, Jagoda! Muszę utrzymać siebie, muszę utrzymać Jagodę. Jeszcze nie zweryfikowałam do końca swoich stawek, muszę nad tym popracować. W każdym razie moja stawka godzinowa na freelansie to 130 zł za godzinę.

A teraz to, co najbardziej mnie zszokowało w odpowiedziach od agencji, to ich stawka godzinowa. W ankietach 8 agencji zaznaczyło, że bierze do 90 zł za godzinę. To jest szokujące. Za 90 zł za godzinę musisz utrzymać np. 5 osób. To jest niemożliwe, to jest nierealne. Wyobrażam sobie, że ci graficy pracują jak niewolnicy w kołchozie, wykonując po 200 projektów dziennie, ale trudno mi to nawet ogarnąć. To mnie za bardzo boli.

W ankietach mam jeszcze odpowiedzi, że biorą 120 zł, to jest jakoś 25% wszystkich odpowiedzi. Nie mam ich wiele – odpowiedziało mi 106 ankietowanych, w tym agencje. Natomiast to jest szokujące, że prawie 50% osób zarabia bardzo mało. Najwięcej odpowiedzi mam, że agencje biorą 140-150 zł. Później jest 180-200 zł. To już jest stawka, która moim zdaniem daje możliwość zatrudnienia pracownika – nie najdroższego, ale jednak się to udaje. Natomiast najwyższą odpowiedzią, jaką mam, to 300 zł i więcej, co wydawało mi się, że tych odpowiedzi powinno być najwięcej. Jeśli musimy utrzymać pracowników grafików na etacie, w tym osoby odpowiedzialne za prowadzenie projektów, to stawka dla agencji powinna być zdecydowanie wysoka. Więc to był chyba mój największy szok, bo na tych odpowiedziach mi nie zależało. Uznałam, że na pewno agencje i seniorzy wiedzą, jak się wyceniać.

Jak znaleźć klientów premium i zarabiać więcej jako grafik komputerowy

K | A: I tutaj dochodzimy do punktu spornego między nami. Nie chcemy tworzyć polemiki, tylko podyskutować. Jedną kwestią jest to, że pod nasze skrzydła – nawet kursowe – trafiają osoby, które mówią: Pracowałam w agencji. Jestem wypalona. Pracowałam non stop za strasznie niskie pieniądze. Upatruję we własnej działalności czegoś, co pozwoli mi wreszcie odetchnąć i poczuć się znów człowiekiem. Do tego często dochodzi brak możliwości awansu. To wszystko, o czym mówiłaś, jest prawdą. Niskie stawki sprawiają, że nie ma z czego zapłacić. Biznes rozrasta się ilościowo, czyli jest więcej niskopłatnych zleceń, które ktoś musi „wydziergać” na końcu i to dzierganie doprowadza do wypalenia. Masz rację, często się tak zdarza. Mamy na to dowody – historie, które się przewijały. To smutne.

Z drugiej strony to jest też wybór rynkowy. Własna działalność nie daje pewności. Możesz ustalić swoją stawkę na poziomie 200 zł za godzinę, ale pytanie brzmi: czy Twoje działania marketingowe sprawią, że klienci to zaakceptują? I tu pojawia się druga odnoga tej dyskusji. Które agencje mają stawkę 300 zł i kto jest ich klientem? Trzeba pogodzić stawkę z chęcią zarobkową, ale też z realnymi możliwościami i rynkiem, który niestety utopią nie jest.

Przypomina nam się taka piosenka, w której Polak mówi: No, jakby mi dużo dali, to byłoby fajnie, a tak to nie ma się co wysilać. I faktycznie – jakby nam dużo dali, to byłoby spoko. Wszyscy jesteśmy za tym, to jest ta nasza miła wizja. Z drugiej strony jest rzeczywistość, rynek, z którym nie da się działać tylko życzeniowo. Dlatego właśnie jesteśmy fankami liczenia, testowania i przestawiania różnych tez.

B: Dobrze, że o tym mówisz, bo faktycznie trzeba dopasować klientów do siebie. I wiem, do czego dążysz. Ja wszystkich swoich klientów traktuję na równi i od wszystkich biorę tyle samo. Ale to wynika z tego, że przychodzą do mnie tacy sami klienci. To jest piękne.

K | A: Cudownie, że to powiedziałaś! Jest pewien segment klienta, który jest twoją grupą docelową i wiesz, czego się w nim spodziewać – jaka jest jego zasobność i tak dalej. To jest bardzo ważne! To, co powiedziałaś, podkreśliłybyśmy wężykiem. Wiemy, że to jest mniej sexy niż gotowy przepis na moją stawkę godzinową.

Dobrze, że to podkreślacie wężykiem, bo to jest podstawa wszystkich podstaw. Niezależnie od tego, w jakiej dziedzinie pracujesz, najpierw musisz pomyśleć o kliencie, dla którego chcesz pracować, któremu chcesz sprzedawać swoje rzeczy. Kiedy zaczynałam działalność, pierwsze, co zrobiłam, to mniej więcej nakreśliłam sobie biznesplan. Nie było to perfekcyjne, ale określiłam, jakiego klienta chcę mieć. Moje najważniejsze kryterium? To ma być klient świadomy – taki, który wie, dlaczego ma mi zapłacić. Nie musi rozumieć wszystkiego, to nie jego rola. On nie musi znać różnicy między fontem a czcionką. Jego zadaniem jest świadomie wybrać mnie jako specjalistkę.

Pracuję głównie z kobietami, bo tak sobie wybrałam. Lepiej dogaduję się z nimi przy projektach, które mi zlecają. Nie zawsze oczywiście, ale mam różne doświadczenia i wiem, że wolę pracować z kobietami. Mamy też podobną stylistykę. Moja klientka to zazwyczaj kobieta w moim wieku, może trochę starsza – nie ma to znaczenia. Najczęściej prowadzi jednoosobową działalność gospodarczą. Jeżeli mierzy wysoko ze swoim biznesem, jest w stanie zapłacić mi za uproszczoną identyfikację wizualną ponad 3000 zł – i to jest dla mnie okej.

Czasem, gdy przychodzi do mnie nietypowy klient, który ma inne potrzeby niż te opisane w mojej ofercie cenowej, dostosowuję ofertę indywidualnie. Ale warto być świadomym, że jeśli wybierzemy grupę klientów, z którymi chcemy pracować, to już na tym etapie mniej więcej określamy swoje stawki godzinowe. Jeśli wybierzemy sobie, że mój klient to na przykład osoba z małego miasta, która przychodzi do mnie, bo mam drukarnię i przy okazji chce zlecić mi identyfikację wizualną, to wiadomo, że będzie miała mniejszą świadomość rynkową i biznesową. Nie będzie czuła potrzeby tworzenia logo za 3000, więc zapłaci za logo za 500 zł czy 800 zł, bo jej aż tak nie zależy. 

K | A: Nie widzi różnicy między jedną a drugą usługą.

B: I nie potrzebuje. To też jest okej. Jeśli ktoś wybiera taką ścieżkę kariery, to w porządku. Ale przypominam – nic nas nie ogranicza. Żyjemy w XXI wieku, pracujemy zdalnie. Ja mieszkam w Łodzi, pochodzę z Podkarpacia, chodziłam do liceum plastycznego i marzyłam o tym, że zostanę projektantką graficzną. Byłam przekonana, że na pewno nie będę mieszkać na Podkarpaciu, bo tam jest dramat – wszystko jest brzydkie. Nie widziałam innej opcji – wyjeżdżam. No i wyjechałam do Łodzi. A w Łodzi… to samo.

K | A: Ale Łódź jest przepiękna. 

B: W Łodzi nie ma pieniędzy na projekty. Ale mnie to w ogóle nie ogranicza, bo moje klientki to zazwyczaj osoby z Warszawy albo z Trójmiasta – w większości zdalne. Mam klientki z Łodzi, ale stanowią mniejszość. I pamiętajmy – nic nas nie ogranicza. Jeśli chcemy idealną klientkę, taką, która będzie nas szanować, dawać nam ciekawe projekty, które będą nas angażować, to najpierw musimy ją sobie wymarzyć, żeby wiedzieć, kogo szukać.

K | A: Bardzo fajnie, że to wybrzmiało. Cieszymy się i gratulujemy Ci takiego biznesowego podejścia. To nie jest częste. Kiedy powiedziałaś, że zrobiłaś mini biznesplan – aż serce nam podskoczyło.

B: Często o tym zapominamy.

K | A: Tak. Nawet samo policzenie, ile potrzebujemy na utrzymanie studio, a ile na życie, połączenie tych budżetów i zrozumienie, że gdzieś tam musi zaistnieć nasze wynagrodzenie, to jest taka wycena odwrócona.

B: A potem jeszcze wchodzi duży ZUS, o czym również musimy pamiętać.

K | A: Tak, na to trzeba się przygotować. To jest częsty błąd, że zakłada się biznes w wersji beta, licząc na to, że przez jakiś czas będziemy miały Adobe za darmo, potem weźmiemy „na studenta”, a ZUS będzie mały. To wszystko nie jest w stanie przygotować na to zderzenie, które potem się pojawia. 

B: To jest bardzo trudne, ale trzeba to przerobić.

K | A: Bardzo często otrzymujemy opinie od dziewczyn, które przerabiają nasze szkolenie na temat wyceny pracy graficznej. Dzięki niemu uświadamiają sobie, co robiły nie tak do tej pory i często jest to dla nich prawdziwy game changer. Piszą do nas: Kurczę, zorientowałam się, że muszę to wszystko przeliczyć, bo nie wiem, ile to kosztuje. Wtedy często dochodzą do wniosku, że muszą podnieść swoje wyceny.

Ale tutaj pojawia się kolejna przeszkoda: jeśli nie ma dopasowania do odpowiedniego segmentu klientów, podniesienie cen może spowodować, że klienci nie będą w stanie za to zapłacić. Samo podnoszenie stawki to jeszcze za mało. Konieczne są dodatkowe działania, by faktycznie zmienić segment klientów. Można też zacząć przyjmować większe projekty, ale wtedy pojawia się kolejna kwestia – wyższa wycena wiąże się z większą odpowiedzialnością.

Wchodzi tu także aspekt psychologiczny wyceniania i tego, czy ktoś jest na to gotowy, czy nie. Co myślisz o tym psychologicznym aspekcie wyceniania? Czy było Ci trudno podnieść cenę, nawet kiedy już z tabelki wynikało, że musisz to zrobić?

Jak podnieść swoje stawki jako grafik komputerowy bez utraty klientów

B: Ja jestem babą, więc oczywiście, że było mi trudno. My, kobiety, nie jesteśmy w ogóle uczone o pieniądzach. To jest duży problem. Musimy się tego uczyć same. Wiadomo, że boję się zawsze wszystkiego, szczególnie jak robię coś po raz pierwszy – to normalne. Jestem człowiekiem, a do tego kobietą, więc to jest zawsze stresujące. Ale trzeba patrzeć na to szerzej niż tylko przez pryzmat liczb i obaw, że klient ucieknie. 

Ja podwyższałam ceny wielokrotnie. Kiedy zaczynałam na swoim, nie miałam wysokiej stawki – miałam 40 zł, bo się bałam. Potem podnosiłam co pół roku o 5 zł. Moim celem było dojście do 120 zł. Jeszcze w zeszłym roku lub trochę wcześniej moja stawka godzinowa wynosiła 90 zł. Dawałam radę, bo byłam jeszcze na małym ZUS-ie. Nie miałam podwykonawców, a nawet oszczędzałam, więc wydawało mi się, że wszystko jest okej. Jednak pewnego dnia ktoś napisał mi na Instagramie: Co, 90? Myślałam, że masz 120. I wtedy to sobie uświadomiłam. Z dnia na dzień podniosłam stawkę, zaktualizowałam cennik na stronie i napisałam do moich klientek: Słuchajcie, podnoszę stawkę. I wiecie, co się stało? Zupełnie nic. Klientki to zaakceptowały. Nie zrobiło to na nich większego wrażenia. 

K | A: Absolutnie nic. To wszystko to tylko przekonania w naszej głowie. Myślimy: O matko, co to będzie?

B: Jeżeli podnosimy stawki, a nasz klient nie jest do końca gotowy na tę zmianę, bo ma dużo wydatków, to jeśli naprawdę zależy mu na współpracy z nami, postara się inaczej rozdysponować te wydatki i jakoś da radę.

K | A: K | A: Może coś przesunie, może z czegoś zrezygnuje.

B: Może zrezygnuje z jakiejś ulotki. Może się okazać, że będzie bardziej świadomie podchodził do tego, co zleca. I to też jest fajne. To oszczędza nam pracy. Ja najbardziej nie lubię w naszej pracy tego, kiedy robię coś na marne. Jeśli już poświęcam swój czas, to chciałabym, żeby każdy projekt został zrealizowany. Po co robić identyfikację wizualną dla kogoś, kto potem wszystko zrujnuje w Canvie? To nie ma dla mnie sensu. Tak samo jest z każdą ulotką czy wizytówką. Zawsze pytam moich klientów, czy na pewno chcemy to zrobić. Jeżeli mamy wyższą stawkę, to klienci bardziej świadomie podejmują decyzje i dla nas to też jest plusem, bo nie przepalamy godzin. Możemy później tę godzinę poświęcić na innego klienta albo na działanie dla siebie, na autopromocję, na cokolwiek innego. Czas to pieniądz.

Jak przełamać barierę własnej wartości?

K | A: Pojawia się dyscyplina, co sprawia, że łatwiej doprowadzić pewne rzeczy do końca. Proces staje się bardziej poukładany, co daje lepsze efekty. Po drugie, gdy projekty są dobrze przemyślane i aktywnie wykorzystywane przez klientów, widać, że nasza praca zaczyna działać, a klienci po drugiej stronie zaczynają osiągać naprawdę fajne efekty.

W tym psychologicznym aspekcie dostrzegamy ogromną wartość w ankiecie, którą przeprowadziłaś. Czasami, nawet gdy widzimy w tabelce, że powinniśmy ustalić stawkę na przykład na 130 złotych, wciąż mamy poczucie, że to za dużo, że ktoś nas wyśmieje. Kiedy jednak patrzymy na wyniki Twojej ankiety, możemy poczuć, że jest przestrzeń – to nie jest tak, że nikt mi nie zapłaci i wymyślam. Te wyniki są ważne. Nie chodzi o to, żeby dosłownie porównywać ceny za każdy projekt logo, ale o to, by dać sobie przestrzeń na sięganie wyżej. Dziś mogę podnieść stawkę do 60 zł, za rok do 80, a za trzy lata osiągnę 150 zł, bo zyskam pewność, że jest na to miejsce. Może będę musiała dopracować kilka rzeczy, ale na pewno dam radę.

B: Pamiętaj, ziomku, słuchaczu – jeżeli się boisz, przestań się bać. Po prostu to zrób. Może nie będzie idealnie, ale spróbuj. Jeżeli ustawisz zbyt wysoką stawkę, to spoko! Bo jeżeli ktoś będzie się wahał, to wtedy będziesz miał z czego obciąć. Możesz z tego zrobić rabaty, gratisy. Wyższa stawka to same plusy.

K | A: Zawsze można zejść z ceny, prawda? Ale jeśli zaczynasz od niskiej stawki, będzie ciężko potem wskoczyć na wyższą.

B: Mam też taką radę dla osób, które nas słuchają. Jeśli się boisz, jeśli nie jesteś pewny, po prostu napisz do kogoś, kto ma tej pewności więcej. Ja tak robiłam, wszyscy tak robili. To nie jest żadna hańba ani nic w tym stylu. Jeżeli ktoś ma chwilę, na pewno Ci odpowie. Możesz wysłać wiadomość na Instagramie albo zapytać na naszej grupie. Po prostu zapytaj. Rozmowa daje nam więcej odpowiedzi. Zawsze chodzi o komunikację, wymianę doświadczeń.

K | A: A to nic nie kosztuje. U Ciebie, Basiu, nic nie kosztuje. My tutaj, niestety, jesteśmy bardziej kapitalistycznymi zwierzętami i choć doradzamy i faktycznie wspieramy graficzki, to nie robimy tego aż tak nieodpłatnie. Myślę, że to jest część naszego czasu, tak jak powiedziałaś. Nierzadko, gdy kurs się toczy i mamy mentoringi, spotykamy się co tydzień, te rozmowy trwają po półtorej, dwie godziny. To też jest część naszego czasu i doświadczenia. Fajnie, że na początku można się o coś dopytać, a nawet to rozszerzyć.

B: Dobrze, że o tym mówisz. Chciałabym zwrócić uwagę na jeszcze jedną rzecz, bo to jest bardzo ważne. Ja zachęcam do pisania, ale też do szanowania czyjegoś czasu. Moje drzwi są zawsze otwarte. Jeżeli ktoś ma problem, zapraszam, ale pamiętajcie, że to jest moja godzina pracy. Kiedy przychodzicie, pamiętajcie, żeby uszanować mój czas i nie sprawiać, że rozmowa będzie trwała dwie godziny. Czasem jest trudno kogoś wyprosić, kiedy ma milion pytań. Nie bądźcie tacy bezczelni, a niektórzy naprawdę potrafią tacy być – trzeba to powiedzieć. Jeżeli macie pytanie, zadajcie je, ale pamiętajcie, że po drugiej stronie siedzi ktoś, kto jest w pracy i ma zobowiązania. Proste pytanie, jak np. Powiedz mi, ile mogę wziąć za identyfikację? – dołączcie do tego coś, co myślicie na ten temat. To całkiem zmienia sytuację i wtedy jest to bardzo spoko. Pytanie można zadać, tylko trzeba pamiętać o tym, że ktoś do tego dotarł. Trzeba szanować drugą osobę, a nie przychodzić z listą pytań napisaną na kartce. To jest bezczelne. 

K | A: Zdarzyło Ci się coś takiego?

B: Miałam kilka razy taką sytuację, ponieważ ludzie korzystali z mojej dobroci. Pierwszy raz mówię to na głos – to bywa bezczelne i niemiłe. Jeżeli ktoś uważa, że jak ktoś jest znany na Instagramie czy gdziekolwiek, to można podejść do niego na konferencji i zapytać o coś – nie, to nie jest w porządku. Ta osoba nie przyjechała po to, żeby czekać na korytarzu, aż ktoś podejdzie z pytaniem. To nie jest miłe, zwłaszcza jeżeli ktoś jest introwertykiem – a wbrew pozorom, ja jestem introwertyczką. Uwielbiam ludzi, ale odpoczywam sama, w samotności i takie spotkania bywają dla mnie męczące.

Dlatego warto podchodzić do tego z rozwagą. Jeżeli mamy pytanie i jest dostępna grupa, najpierw zapytajmy na grupie. Jeżeli nie dostaniemy odpowiedzi, możemy zwrócić się do kogoś bezpośrednio. Nie mam z tym problemu. Natomiast ja na przykład nie jestem vatowcem, więc za takie konsultacje nie mogę wziąć pieniędzy, bo automatycznie wskoczyłabym na VAT. Dlatego niektóre rzeczy, takie jak spotkania z ludźmi czy grupa, nie są płatne, bo to dla mnie biznesowo korzystniejsze.

K | A: Tak, to prawda. My już z VAT-em od lat mówimy „dzień dobry”, także jesteśmy w innej sytuacji, ale myślę sobie, że to świetnie wybrzmiało, szczególnie ten aspekt introwertyka. Możemy znowu przybić sobie piątkę. Wszyscy zawsze myślą, że Karla jest ekstrawertykiem.

B: No właśnie. Jeżeli nie boisz się nagrywać i pokazywać swojej buzi, to nie znaczy od razu, że jesteś ekstrawertykiem. 

K | A: Właśnie. A potem mówimy rodzinie: Słuchajcie, zostawcie mnie w świętym spokoju, teraz będę sobie czytać i odpoczywać. Do widzenia!

B: Zamykam się z kotami i mnie nie ma.

K | A: Nie ma mnie dla nikogo. To normalne. Każdy odpoczywa po swojemu i to też może się zmieniać. Możesz któregoś dnia wstać i stwierdzić, że idziesz na imprezę i to też jest okej. Musimy w zrównoważony sposób prowadzić swój czas po pracy, bo czasami spotykamy się z trudniejszymi współpracami, a wtedy napięcie może się kumulować. I choć nie chciałybyśmy powiedzieć, że trzeba to „odchorować”, czasami naprawdę trzeba odpocząć, żeby to się wyrównało.

Zbliżamy się już do końca. Chcemy zaprosić wszystkich, żeby mogli jeszcze po swojemu przeanalizować te stawki, zobaczyć je. Nie tylko usłyszeć, ale również zajrzeć do konkretnych wyników. Powiedz nam, Basiu, gdzie to można zrobić?

B: Można to zrobić, zaglądając do mnie na stronę. Tylko się nie przeraźcie, ponieważ to jest strona w budowie – robię ją w Webflow. Na razie nie ma wszystkiego, ale jest sekcja blog, która jest też wersją roboczą, stworzoną po to, żeby te ankiety pokazać, by każdy mógł je przeczytać. Na Instagramie nie będę przedstawiała tych wyników, ani w żadnym innym miejscu. Wszystko jest podsumowane na blogu, więc zapraszam do zaglądania. Adres: krzyzowka.studio. Znajdziecie tam nie tylko wyniki ankiet, ale także możliwość kontaktu ze mną, także zapraszam.

K | A: A powiedz, gdzie jeszcze można Cię znaleźć? Na grupie na Facebooku, Instagramie, LinkedInie?

B: Ja jestem wszędzie! Jestem introwertyczką, która jest wszędzie. Możecie mnie zaczepić, gdzie tylko chcecie. Tylko nie na Facebooku, bo teraz nie używam go za bardzo, a poza tym to jest moja prywatna sprawa. Na Facebooku nie przyjmuję ludzi, których nie znam. Jestem na LinkedInie i od niedawna zaczęłam się tam bardziej angażować. Możecie mnie znaleźć także na Instagramie i Pintereście. Jestem tam, gdzie chcecie.

K | A: I samodzielnie prowadzę 7 kont. Jestem wymiataczem.

B: Nie jestem w tym perfekcyjna, ale najbardziej angażuję się na Instagramie, bo tam czuję się najlepiej. Zbudowałam tam już sporą i bardzo sympatyczną społeczność, bez hejtu. Najwięcej udzielam się również na grupie. Chciałabym podzielić się planami otwarcia nowej grupy dla wszystkich. Nie wiem kiedy to będzie, ale planuję. Chcę to powiedzieć, żeby się bardziej zmotywować. Grupa robocza będzie się nazywała Bratersko-siostrzana pomoc graficzna, czyli będzie też dla panów. Nie mogę zdzierżyć faktu, że z tą piękną ideą nie wychodzimy do panów. To nie jest moja decyzja, to jest decyzja wszystkich dziewczyn, że na grupę wchodzą tylko kobiety. Niemniej jednak uważam, że dobrem można podzielić się niezależnie od płci. Jeśli nie będziemy wpuszczać panów do naszej dziewczyńskiej grupy, to chcę stworzyć podobną przestrzeń, która będzie dostępna dla wszystkich.

K | A: Super, to bardzo fajny pomysł. Choć edukujemy głównie graficzki i zazwyczaj zwracamy się do nich w formie żeńskiej, ograniczając grupę docelową, to mimo to zdarzają się panowie, którzy przychodzą do nas na konsultacje biznesowe i wysyłają DM-y. Także nie jest tak, że nasza komunikacja jest wykluczająca, ale na pewno fajnie byłoby, gdyby panowie mieli swoją pełnoprawną przestrzeń.

B: Ja sympatycznych ziomków zawsze witam u siebie, więc nie widzę przeciwwskazań, żeby stworzyć takie miejsce. Śmiałyście się trochę ze mnie, że jestem wszędzie, ale cóż, taka jest moja natura. Przypomnijmy – w pierwszym talencie Gallupa mam aktywatora. To jest jednocześnie najpiękniejsza i najgorsza rzecz na świecie dla mnie. Rosnę, kiedy wymyślam i realizuję nowe projekty, ale potem brakuje mi czasu, więc potrzebuję wsparcia od ludzi. I dlatego pojawiła się Jagoda, która mnie bardzo wspiera.

K | A: Wiesz, nie śmiałyśmy się, tylko byłyśmy zaskoczone, że jest tego aż tyle, bo doskonale wiemy, ile czasu to wszystko zabiera.

B: Inaczej się nie da, dziewczyny, na pewno to wiecie – jeśli nie będziemy się pokazywać jako graficy, nikt o nas nie będzie wiedział. Popełniłam ten błąd, kiedy byłam na etacie. Miałam Instagrama, ale prywatnego, na którym wrzucałam swoje malarstwo. Nie miałam swojego miejsca na projekty graficzne, mimo że robiłam na etacie dodatkowe zlecenia. Kiedy straciłam etat, okazało się, że ludzie w ogóle nie wiedzieli, czym się zajmuję i na jakim poziomie to robię. Dlatego postanowiłam wtedy przekształcić Krzyżówkę w pracownię, bo tam już miałam jakichś odbiorców. Napisałam wtedy post: A co, gdyby Krzyżówkę przeobrazić w pracownię grafiki? i wtedy spłynęło na mnie bardzo dużo pozytywnych komentarzy. Chodzi o to, żeby być aktywnym i wrzucać coś od czasu do czasu. To nie musi być co tydzień. Może to być raz na miesiąc, ale ważne, żeby przypominać ludziom o naszym istnieniu. Jak inaczej mają o nas wiedzieć, jeśli my do nich nie wyjdziemy?

K | A: Absolutnie. Amen, że tak powiemy, wzniośle na koniec. Słuchajcie, wpadajcie do Basi. Jak widzicie, Basia szeroko otwiera ramiona. Nie korzystajcie bezmyślnie z tego dobrodziejstwa i wiedzcie, że jest to naprawdę cenne. Myślę, że nie muszę o tym mówić, bo historie z naszej branży o braku wyrozumiałości, a czasami nawet wrogości, są dobrze znane i pojawiają się od czasu do czasu. To naprawdę ogromna wartość. Bardzo się cieszę, że to właśnie z Tobą, Basiu, nagrałyśmy pierwszy odcinek nowego sezonu. Niech on nadaje ton wszystkim kolejnym rozmowom. Oby tak sympatyczna, mądra i ciekawa atmosfera towarzyszyła nam w przyszłości, bo to będzie świetny prognostyk dla nas.

B: Mam nadzieję, że udało mi się zaszczepić w Was ten mój talent. Potrafię zachęcać ludzi do działania, więc zapraszam Was – działajcie śmiało! Trzymam kciuki, żeby kolejne Wasze działania były coraz lepsze. Fajnie, że się spotkałyśmy.

K | A: Dziękujemy jeszcze raz i na pewno do usłyszenia i do zobaczenia, bo czujemy, że jeszcze nie jeden temat będziemy razem przegadywać. Cześć!

B: Na razie, pa!