Dochodowe Studio Graficzne

#45 Q&A: Co to jest scope creep i jak sobie z nim radzić? Jak budować postrzeganą wartość usług? Wy pytacie, my odpowiadamy

nieszablonowy SHABLON Season 1 Episode 45

Wyślij do nas wiadomość, zadaj pytanie

Witamy w ostatnim odcinku pierwszego sezonu naszego podcastu "Dochodowe Studio Graficzne"! Yaaay, ależ ten czas leci, to już 45. odcinek! ❤️

Tym razem odpowiadamy na przesłane przez Was pytania, dotyczące procesu współpracy z klientem oraz budowania pozycji eksperta.

Jeśli jesteś ciekawa m.in.:

  • co to jest tzw. "scope creep" i jak możesz sobie z nim radzić,
  • jak budować postrzeganą wartość swoich usług,
  • co zrobić kiedy klienci zamieniają się w duchy po otrzymaniu oferty...

... to koniecznie wysłuchaj tego odcinka!

A tutaj linki, o których wspominamy: 

Do usłyszenia w drugim sezonie! Byeee!

Co to jest Scope Creep w biznesie graficznym i jak możesz sobie z nim radzić? Jak budować postrzeganą wartość swoich usług i dlaczego warto to robić? Co zrobić, kiedy klienci zamieniają się w duchy po tym, jak otrzymają ofertę współpracy projektowej? Na te i inne pytania odpowiemy dzisiaj w formule Q&A. 

PYTANIE 1: Jak zrobić wycenę projektu strony www, jeśli klientka nie wie, ile będzie mieć dokładnie podstron? Zdarzało mi się robić takie projekty, które początkowo miały być niewielkimi witrynami, a w trakcie współpracy okazywało się, że kolejne zakładki dzielą się na jeszcze kolejne i końca nie widać. 

To pytanie odnosi się w zasadzie nie tylko do stron internetowych. Jeżeli spojrzymy szerzej, zauważymy, że jest to zjawisko, które popularnie nazywa się w biznesie Scope Creep. Polega ono na tym, że założone na początku zadania niepostrzeżenie rozrastają się o kolejne i kolejne. Tak jak wspomniałyśmy, może to dotyczyć nie tylko strony internetowej, ale też np. identyfikacji wizualnej, która nie wiadomo kiedy przeobraża się również w projekty do mediów społecznościowych. Może dotyczyć też np. opieki nad stroną internetową, która jest domyślnie zakładana w przypadku realizacji projektu i wdrożenia strony internetowej dla klienta. Te zadania pokrewne mogą pojawić się w każdym typie realizacji graficznej i zaburzyć nasz plan działania z danym zleceniem. 

Normalne jest, że rozpoczynając współpracę z klientem, tworzymy sobie w głowie lub na papierze jakiś rodzaj harmonogramu. Mamy ułożony plan w czasie, który uwzględnia naszą dyspozycyjność oraz to, ile faktycznie czasu codziennie poświęcamy na projekty dla klientów. Uwzględniamy również to, na jakim etapie pracy jesteśmy w innych współpracach. Musimy to jakoś razem spiąć. Więc oczywiste jest, że kiedy projekt zaczyna się rozrastać, wpływa na nasze inne zadania, które również mamy do wykonania w danym tygodniu czy miesiącu.

Aby tego uniknąć, polecamy bardziej zwracać uwagę na to, co dokładnie znajduje się w Twojej ofercie, a potem w umowie. Umowa tak naprawdę jest odzwierciedleniem oferty. Kluczowe jest opisanie szczegółowo tego, co zawiera Twoja usługa, jakie dokładnie działania będą wykonywane, a także, czego nie obejmuje usługa. Dobrze, jeśli dasz znać już na etapie oferty, że wszelkie działania nieujęte na ten moment w ofercie, nie podlegają dalszym wycenom i dodatkowym ustaleniom odnośnie harmonogramu realizacji. Jeżeli taka informacja już znajdzie się w ofercie, minimalizujemy ryzyko, że dopadnie nas Scope Creep i będziemy w nieskończoność rozszerzać te działania. 

Jednak jeżeli faktycznie zdarzy się, że zobaczysz już pierwsze symptomy, a Twoja klientka jest zadowolona z tego, co widzi i jakie są efekty Waszej wspólnej pracy, chce więcej, prosi o kolejne projekty i wizualizacje, możesz w tym momencie zrobić pauzę. Przekazujesz właśnie tę informację: Słuchaj, bardzo się cieszę, ale w takim razie, jeżeli rozszerzamy zakres projektu, musimy to dodatkowo wycenić. 

Możliwe, że najlepszym wyjściem w takiej sytuacji jest najpierw dokończenie bazowego zakresu, który był wyceniony, a w drugiej kolejności rozszerzanie go. To ma najwięcej sensu, ponieważ masz już stworzony harmonogram i musisz gdzieś czasowo ulokować kolejne elementy. Można powiedzieć, że najpierw oceniamy, czy mamy przestrzeń, czy jej nie mamy. Jeżeli mamy, mówimy: Ok, mogę wykonać te zadania bez zwłoki, ale doliczając do faktury końcowej taką kwotę. Tu oczywiście czekamy na zielone światło, bo może się okazać, że Twój klient nie spodziewał się dodatkowych kosztów i stwierdzi: W sumie nie musimy tego dodawać właśnie teraz. Jeżeli tej przestrzeni nie mamy, jasno mówimy, że w tym momencie potrzebujemy skupić się na zadaniach, które zostały uprzednio zakontraktowane. Dopiero po zakończeniu prac możesz przygotować wycenę dalszych projektów oraz zaproponować harmonogram dalszych realizacji. 

Nadesłane pytanie dotyczy konkretnie stron www i tego, że klientka nie wie, ile dokładnie będzie podstron. Aby tego uniknąć, serdecznie Ci polecamy zorganizowanie spotkania wstępnego na temat strony www, na którym omówisz architekturę planowanej strony. Jeżeli dzieje się tak, że Twoja klientka nie wie, jak ta strona docelowo ma wyglądać, ciężko jej sobie to wyobrazić, to niestety w tym momencie mocno ryzykujesz. Może się okazać, że strona faktycznie powstanie jako nadmiernie rozbudowany i nieprzemyślany twór. W ten sposób sama wpędzasz się w kłopoty. Lepiej zorganizować spotkanie, na którym wyjaśnisz klientce, że strona internetowa musi mieć konkretny cel. Powinna działać jak ścieżka, po której klient przechodzi krok po kroku, przeklikując się do kolejnych podstron. Każda podstrona powinna mieć tylko jedno działanie do podjęcia. 

To spotkanie może być bezpłatne, jeśli uznasz, że jest to wstępny koszt, który warto ponieść, aby później uniknąć, powiedzmy sobie szczerze, fuckupów. Może być również płatne, jeśli oferujesz wspólne opracowanie strategii i przeprowadzenie klientki przez proces przygotowywania strony. Klientka może nie być do końca świadoma, czego chce i potrzebuje, ani jakie są potrzeby jej biznesu. Jeżeli masz takie kompetencje, wyceń je i zaproponuj, że razem z klientką usiądziecie, przeanalizujecie wszystko i ustalicie architekturę strony. Dopiero kiedy masz architekturę strony i wszyscy się na nią zgodzili, przechodzisz do wyceny faktycznych prac projektowych. Jeżeli uznasz, że w sumie fajnie rozmawiało się z klientką, możesz jej zaproponować, że koszt spotkania wstępnego odejmiesz od wyceny pracy nad stroną internetową. Wliczasz to w koszt całej realizacji projektowej. Możesz też zrezygnować po ustaleniu architektury strony. Może się okazać, że nadal nie osiągnęłaś oczekiwanego efektu, a te tak zwane czerwone flagi wciąż powiewają nad głową klientki, więc nie ma sensu sobie tego robić.

Myślę, że to spotkanie to zawsze moment, aby zderzyć swoje oczekiwania z oczekiwaniami klienta, ale także zaprezentować się jako ekspert – osoba, która ma głowę na karku i potrafi doradzić. Bardzo często klient rozszerza zakres działań, gdy brakuje mu doradztwa i nie wie, co ma zrobić. Wtedy, na wszelki wypadek, decyduje się zrobić wszystko, co tylko możliwe, licząc, że któreś z tych działań finalnie przyniesie efekty. Być może część tych podstron w ogóle nie była potrzebna i spokojnie klientka mogłaby się bez nich obejść, ale zabrakło jej głosu rozsądku lub wsparcia. 

PYTANIE 2: Jak sprawić, żeby klient kupił u mnie logo za 1500 zł, a nie u kogoś, kto pracuje dodatkowo, bez faktury, bez oprogramowania i oferuje cenę 200 zł lub mniej? Mam sporo zapytań o ofertę, ale jak już ją wysyłam, to nie ma odzewu. Jak skłonić potencjalnego klienta, żeby cokolwiek odpisał, chociażby to, co nie spodobało mu się w ofercie? 

Ostatnio trafiamy na więcej pytań tego typu, na więcej myśli w tym nurcie. Ostatnio widziałyśmy taki postulat, że branża graficzna powinna ustalić minimalną kwotę za projektowanie, aby klienci wiedzieli, od jakiej ceny zaczynają się usługi. W ten sposób ukrócilibyśmy jako branża praktyki, o których wspomniała nasza słuchaczka, gdzie graficy oferują swoje usługi za kwoty, które nie pozwalają na przeżycie. Żeby każdy wiedział, ile to kosztuje. Oczywiście już uśmiechamy się pod nosem, bo brzmi to jak rodzaj graficznej utopii, ale z drugiej strony jest to próba regulowania rynku, który jednak ma swoją naturę i raczej się nas nie posłucha. Nie wydaje nam się, żeby to finalnie było z korzyścią dla nas. Kiedy ustalimy kwotę minimalną, zaraz ktoś wpadnie na pomysł, aby ustalić kwotę maksymalną. I co wtedy? Bardzo trudno jest zmierzyć to, co ktoś dostarcza za kwotę 1500 zł, 500 zł, czy 200 zł. Czy to są te same usługi? Pewnie nie. Aby to się jakkolwiek kalkulowało, te usługi są diametralnie od siebie różne.

Sprowadza się to do tego, że trzeba nauczyć się komunikować wartość swoich usług. Wyobraź sobie, że jesteś Zarą i próbujesz coś sprzedać klientom, którzy zazwyczaj robią zakupy na Temu albo na Sheinie. To jest po prostu niemożliwe. Klient Temu lub Shein zawsze będzie szukał najtańszej opcji, bo nie do końca docenia wartość tego, co kupuje w tej cenie. Postrzegana wartość produktu, który kupuje, nie zgadza mu się z wyższymi cenami i tyle. To jest problem świadomości. Jeżeli nie będzie świadomości wartości Twoich usług, to nie będzie szansy na sprzedaż w wyższej cenie. Postrzegana wartość naszych usług, projektów i to, jak widzą nas klienci, to bardzo rozbudowany temat. Na tyle rozbudowany, że stworzyłyśmy szkolenie na ten temat, zatytułowane: Od niskich stawek do dużych budżetów i lepszych zleceń. Zapraszamy serdecznie.

Warto również wspomnieć, że kiedy otrzymujemy mailowo zapytania o ofertę i odpowiadamy na nie mailowo, to w pewnym sensie strzelamy sobie w stopę. Jeśli zdarza się, że dostajesz takie pytania: Dzień dobry, ile za logo?, Dzień dobry, poproszę ofertę na logo albo Dzień dobry, poproszę ofertę na stronę www – to jest nasze ulubione, bo strona www może być jedną stroną lądowania, ale może to też być strona z 10 zakładkami, sklepem i platformą kursową. Jeżeli odpowiadasz na takie maile i rzeczywiście podajesz rząd wielkości oraz to, co możesz zaoferować w tej cenie, prosimy serdecznie – przestań tak robić. Zamykasz sobie w tym momencie pole do rozmowy z klientem. 

Jeżeli faktycznie chcesz doprowadzić do współpracy z tą osobą, musisz zaprosić ją do dalszego kontaktu. Możesz na przykład zorganizować wstępne darmowe spotkanie czy konsultacje. Kiedy już się spotkasz i nawiążesz kontakt z klientem, możesz przedstawić swoją ofertę i powiedzieć, jak możesz pomóc, co możesz konkretnie zaoferować. Na pewno będzie tutaj dużo wyższy poziom zaangażowania po stronie Twojego klienta, bo przychodzi na spotkanie, odpowiada na Twoje pytania i już jesteście w kontakcie. Zapytania czysto mailowe naprawdę bardzo rzadko kończą się kontynuowaniem tego tematu. To spotkanie wstępne sprawia, że proces ofertowania staje się bardziej zindywidualizowany, jest nacechowany personalnie. Tak się składa, że jest to jedna z warstw, nad którą trzeba pracować, jeżeli chcemy zwiększać postrzeganą wartość naszych usług. Kiedy jesteśmy z kimś w bezpośrednim kontakcie, zupełnie inaczej się rozmawia. Możemy inaczej podejść do wyzwania, jakie ma klient i poradzić mu coś więcej. 

W ten sposób płynnie przechodzimy do kolejnej kwestii, o którą warto zadbać, czyli pozycja eksperta. Ekspert to osoba, która wie i umie wprowadzić pewne rzeczy w życie, ale też ma świadomość konsekwencji — zarówno przyjemnych, jak i nieprzyjemnych — decyzji podejmowanych przez klienta. Jeżeli ktoś zamawia lub próbuje zamówić samo logo, my jako projektanci prawdopodobnie mamy świadomość, że takie logo nie pozwoli na zbyt wiele. Będzie to oczywiście znak, ale to, jak ten znak będzie później używany, to już zupełnie inna para kaloszy.

Jeżeli doprowadzamy do spotkania wstępnego, mamy ogromne szanse, żeby pokazać swoją ekspertyzę. Oczywiście spotkanie wstępne jest barierą. Nie każdy umówi się na taki niezobowiązujący format. Jednak ta bariera finalnie jest dla nas, projektantów, korzystna, ponieważ zwiększa nasze szanse na nawiązanie prawdziwej współpracy. W Podręczniku współpracy z klientem, który mamy u nas w sklepie, zamieściłyśmy scenariusz rozmowy, dzięki któremu możemy dowiedzieć się więcej na temat klienta, wyrobić swoją ekspercką pozycję i płynnie przejść do omówienia swojej oferty. Jeżeli pojawia się jakiś problem, to rozwiązania są niemalże gotowe i leżą na półce. Zachęcamy do zajrzenia. 

Ostatnio rozmawiałyśmy o tym, że w procesie sprzedaży droższych usług ogromną rolę odgrywa zaufanie. Jeżeli chcemy, żeby klienci nam ufali i wydawali większe kwoty, to my same nie możemy być „firmą krzakiem”. Nie możemy być tylko kimś z internetu, kto wrzuca posty na Instagramie. To niestety nie budzi zaufania, albo to zaufanie nie jest na tyle duże, by faktycznie skłonić do inwestowania większych kwot. To może działać w przypadku produktów, które mniej kosztują. Na przykład, Ani zdarzyło się, że dokonała zakupu na Instagramie, gdzie kupiła bardzo ładny łańcuszek za 200 zł, czyli można było zaryzykować. Jednak jeśli mówimy o wydatkach rzędu kilku tysięcy złotych, to raczej by się to nie zdarzyło. Tutaj już klient spodziewa się, że za tym kontem na Instagramie przykładowo stoi ktoś, kto ma konto na LinkedInie, stronę internetową, publikuje artykuły, pojawia się jako gość w podcastach. Jest to osoba, która jest bardziej widoczna w internecie jako ekspert. 

Od razu przypomina nam się odcinek podcastu Macieja Sznitowskiego Jak zbudować markę od A do Z? To Z oznacza zaufanie. Maciej mówi w nim o tym, że w sprzedaży usług wciąż pokutuje klasyczne podejście marketingowe oparte na schemacie AIDA. Ten schemat mówi, że aby coś sprzedać, najpierw musimy zwrócić uwagę odbiorcy, potem wzbudzić pożądanie, tak aby chciał naszego produktu lub usługi, a dzięki temu szybko przechodzi do zakupu. To dokładnie ten schemat, którym podążyła Ania, kiedy kupiła coś na Instagramie — coś niedrogiego, coś, co się jej spodobało. Był pewnie taki moment, kiedy pomyślała: Kurczę, fajnie by to było mieć, idę w to, kupuję i tyle. Można więc powiedzieć, że ten schemat sprawdza się w przypadku produktów FMCG — zjem to, skonsumuję, a parę minut później już o tym nie pamiętam.

Natomiast raczej nikt z naszych klientów nie obudził się pewnego pięknego dnia z myślą: Och, ależ mnie jara ten branding, muszę to mieć. Widziałam taką reklamę graficzki i ona mówiła, że zrobi mi nową identyfikację wizualną. Matko, jak ja tego pragnę! Może owszem zobaczyć nasz post czy reklamę i może to zwrócić jego uwagę, ale na pewno nie jest to taki szybki proces decyzyjny, jak przy produktach prostych, łatwych do skonsumowania. Decyzja o podjęciu współpracy i tworzeniu nowego brandingu jest bardzo wydłużona w czasie. Naprawdę, to nieraz bywa 6 miesięcy, rok, a nawet dłużej, zanim w biznesie klienta pojawi się odpowiedni moment, aby się tym zająć. Wtedy klient dochodzi do wniosku, że to właśnie teraz musi podjąć działanie. Przychodzi z pełną świadomością tego, co dokładnie oznacza taka decyzja, jakie usługi będą potrzebne, a my możemy jeszcze coś doradzić z naszej perspektywy. Taki klient jest o wiele bardziej świadomy, dokonuje racjonalizacji. 

Jeżeli ktoś przychodzi do nas po logo i kupuje je za 200 zł, to w sumie zachowuje się tak, jakby to logo było tym szybkim do skonsumowania produktem. Czy nam na tym zależy, czy chcemy być Sheinem albo Temu — każdy z nas musi sam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Trzeba również być świadomym konsekwencji swojej decyzji — nie każdy zostanie Twoim klientem, gdy Twoje usługi staną się droższe.

Jeżeli masz sporo odrzuconych ofert i często dzieje się tak, że klienci nie dają Ci znać, dlaczego, to nie skupiaj się tak bardzo na sobie. Wiemy, że często te odmowy odbieramy personalnie, myśląc, że to z nami klient nie chce współpracować. Bardzo możliwe, że w danym momencie klient nie podejmuje decyzji o współpracy, bo dochodzi do wniosku, że to jeszcze nie jest ten moment i nie jest gotowy. Być może potrzebuje czasu, by utwierdzić się w przekonaniu, że to jest właśnie to, na co chce wydać pieniądze. 

Kiedy prowadzi się biznes i ma się różne inwestycje do zrobienia, może okazać się, że w danym momencie priorytetem było coś innego. Gorzka prawda jest taka, że usługi projektowe rzadko są na pierwszym miejscu u klientów. Kiedy rozwijają swoje biznesy, w pierwszej kolejności ważne jest dla nich opracowanie produktów, usług i zapewnienie, że będą one w pełni odpowiadały na potrzeby odbiorców. Opakowanie często trafia gdzieś na dalszy plan. Szczególnie dzieje się tak, gdy my jako projektantki nie podkreślamy w naszej komunikacji, jak projektowanie graficzne łączy się z celami biznesowymi i jaki może być biznesowy efekt inwestycji w grafikę. Jeśli nie będziemy o tym mówić, jak klient ma to zauważyć, skoro nie pokazujemy case studies ani nie odwołujemy się do realnych, dobrych rekomendacji od naszych klientów? Nie ma takiej opcji.

PYTANIE 3: Co zrobić, gdy klienci znikają jak duchy po otrzymaniu oferty? Jak dowiedzieć się, co się dzieje i dlaczego nie odpowiadają?

Tutaj nie ma innej metody, jak zapytać. Trzeba zrobić tak zwany follow up po wysłaniu oferty i próbować wymusić jakiś rodzaj komunikacji ze strony swojego potencjalnego klienta czy odbiorcy. My zazwyczaj stosujemy formę ponaglenia. Wysyłając ofertę, już w tej wiadomości dajemy znać, że pozwolimy sobie wrócić do klienta na dzień lub dwa przed wygaśnięciem terminu przydatności naszej oferty. W ten sposób staramy się doprowadzić do tego, żeby jakakolwiek decyzja zapadła. Termin ten jest dość krótki — maksymalnie dwa tygodnie, a nie miesiąc czy dwa. Uważamy, że to wystarczająca ilość czasu, by klient zdążył się zastanowić, bez zbędnego przedłużania oczekiwania na odpowiedź. Jeżeli klient naprawdę jest zdecydowany, odpowie Ci w ciągu dwóch lub trzech dni. Jeśli minie 10, 12 dni, rzadko zdarza się, że klient odpisuje, że jest zdecydowany. Można jednak spróbować zmotywować go do odpowiedzi, zachęcić do kontaktu. Możesz napisać, że chętnie odpowiesz na dodatkowe pytania, jeśli coś się nasunęło. Przy okazji przypominasz o tym, że zbliża się termin oferty i jeżeli klient się nie zdecyduje, oferta wygasa. 

Bywa również tak, że klient nie daje znać, ponieważ przeliczył się ze swoimi możliwościami czasowymi, złamał nogę i jest w szpitalu albo musiał pilnie zająć się chorym dzieckiem. Nie zawsze jest tak, że nie odpowiada, bo ma Cię w nosie — często nie odpowiada, bo życie przewartościowało mu priorytety. Jeśli będziemy bardziej otwarci w komunikacji, przyjmiemy do wiadomości, że nie wszystko kręci się wokół nas i naszej oferty. Mogą być również inne czynniki, które wpłynęły na to, że jeszcze nie mamy odpowiedzi. Dlatego dopytujmy przyjaźnie, stawiajmy granice i zwiastujmy to, że oferta wygaśnie, jeżeli nie otrzymamy odpowiedzi do danego dnia. To wszystko sprawia, że pojawiają się jasne ramy i klient wie, w czym funkcjonujemy. Najgorzej jest dać ofertę bezterminową, nigdy o nią nie zapytać i oczekiwać, że klient nada priorytet właśnie nam. 

PYTANIE 4: Jak zbudować pozycję eksperta w prowadzeniu social media klienta, na przykład na Pinterest czy Instagramie, gdy mam tylko wiedzę teoretyczną, a nie praktyczną? Nie miałam jeszcze żadnego klienta w tej dziedzinie, a chciałabym się tym zajmować w przyszłości.

Oczywiście, jeśli jeszcze się tym nie zajmowałaś, pierwsze, co przychodzi nam na myśl, to tak zwane passion project — przygotowanie oprawy graficznej do social media, bazującej na briefie, który wymyśliłaś samodzielnie lub na briefie, który znajdziesz w internecie na stronach organizujących takie wyzwania. Pytanie dotyczy prowadzenia social mediów, ale możemy szerzej potraktować ten temat. Co zrobić, jeśli nie mam doświadczenia i chciałabym zacząć pracować w XYZ, czy to przy oprawie graficznej i social mediach, czy prowadzeniu social mediów, czy tworzeniu identyfikacji wizualnej? Wiadomo, że musisz zacząć. Choć może to być niepopularne stwierdzenie, czasem pierwsza współpraca dobrze, jeśli jest bezpłatna. Tylko nie możemy traktować jej jako takiego zdzierania z nas. Jeśli nastawimy się na to, że ktoś nas wykorzystuje i czerpie garściami z naszego braku doświadczenia, to faktycznie sami sobie zaszkodzimy takim podejściem.

Jeśli jednak pomyślimy, że jest to w sumie z naszej strony inwestycja w materiały i doświadczenie, które później będą nam przynosiły kolejnych klientów, wtedy koszt, który ponosimy, nie jest taki straszny i nie czujemy się tak bardzo wyzyskane. Tylko musi się zmienić perspektywa. Tworzenie dla kogoś bezpłatnie pozwala również zagłębić się bardziej w temat, dopytać o pewne rzeczy, co z kolei przekłada się na dopracowanie takich elementów, jak mój proces pracy, moja formuła tego, co robię, jak robię, z kim robię, a z kim nie chcę współpracować.

Ekspert to tak naprawdę nie tylko osoba, która już wie i ma doświadczenie, ale także ktoś, kto panuje nad procesami i wie, jak współpraca powinna przebiegać, aby wszystkie strony były zadowolone. To jest również wiedza teoretyczna. Jeśli wiesz, jak proces powinien przebiegać i rozumiesz, dlaczego właśnie w ten sposób, a nie inaczej, to dokładnie tą wiedzą możesz się zacząć dzielić. Budowanie pozycji eksperta może polegać na tym, że zaczniesz dzielić się wskazówkami i edukować potencjalnych klientów. Dzięki temu będą oni rozumieć, jaki proces stoi przed nimi, jeśli zdecydują się na współpracę z tobą oraz dlaczego poszczególne etapy są ważne i dlaczego warto zrobić to właśnie z tobą, a nie z kimś innym.

Inny rodzaj wiedzy teoretycznej to na przykład przytaczanie case'ów z rynku, pokazywanie na przykładach istniejących marek, jaką komunikację prowadzą i dlaczego akurat ta komunikacja działa. Jeśli zwracamy uwagę na te teoretyczne założenia, dajemy klientom znać, że bierzemy pod uwagę wiele różnych aspektów i kiedy będziemy z nimi pracować, podejdziemy do tematu w taki sam sposób.

Możemy to podać na własnym przykładzie. Kiedy zaczynałyśmy pracę jako graficzki, zaczęłyśmy od prowadzenia bloga, na którym dzieliłyśmy się różnymi wskazówkami. Omawiałyśmy trendy i pokazywałyśmy, jak z nich korzystać. To były czasy, kiedy nasze portfolio jeszcze nie zawierało żadnego projektu. Na początku był blog i kontakt, potem pojawiła się oferta, a na końcu portfolio oparte na pierwszym realnym projekcie, który zrealizowałyśmy, zdaje się, dla Dominiki Nawrockiej. To była strona po rebrandingu, czyli nasza strona internetowa 2.0. Na pierwszej stronie miałyśmy portfolio w kółeczkach, w których ukryte były różne realizacje. Część z nich wykonana była bezpłatnie, nie zbiłyśmy na nich kokosów. Były to projekty zrobione np. dla znajomych, które faktycznie były wykorzystywane przez nich. Te osoby podjęły z nami współpracę na zasadzie testu.

Jednak tamta strona nie przyciągała klientów, z którymi chciałyśmy pracować. To były naprawdę przypadkowe zlecenia. Dopiero po stworzeniu strony 2.0 zaczęłyśmy przywiązywać większą wagę do budowania naszej pozycji ekspertek – osób, które naprawdę znają się na tym, co robią. To wystarczyło, aby zbudować zaufanie i finalnie zacząć realizować projekty, które do dziś rozwijamy. Na nowej, odświeżonej stronie pojawiła się także zakładka, w której klienci mogli umówić się na bezpłatną konsultację wstępną.

To, o czym dzisiaj wspomniałyśmy, to rozwiązania, które same przetestowałyśmy. Wszystko jest ze sobą powiązane – jedno wypływa z drugiego, dlatego warto patrzeć holistycznie na różne zagadnienia, które przewijają się w naszym biznesie graficznym, a także we współpracy z klientem. Mamy nadzieję, że to, czym podzieliłyśmy się z Tobą dzisiaj, ale też w poprzednich odcinkach, pomoże Ci coraz lepiej działać we własnym biznesie, żebyś nie czuła, że jesteś w klatce, ale że faktycznie idziesz swoją ścieżką, realizujesz swoje cele i czujesz się z tym po prostu dobrze.

Dzisiejszy odcinek jest ostatnim odcinkiem pierwszego sezonu podcastu Dochodowe Studio Graficzne. Wkrótce zaczną pojawiać się odcinki drugiego sezonu, w którym będą występowały nie tylko gadające głowy Karli i Ani. Planujemy w drugim sezonie zaprosić cały szereg różnych gości do wspólnego nagrywania nowych odcinków. Zapraszamy serdecznie. Jeszcze nie wiemy dokładnie, kiedy będzie premiera pierwszego odcinka drugiego sezonu naszego podcastu, dlatego zachęcamy do zasubskrybowania.